piątek, 17 lutego 2012

Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 2)

BRADERCIO: .. gdyż idąc poboczem drogi nagle zauważył leżącego w rowie człowieka. Podszedł bliżej. Starszy mężczyzna, najwidoczniej mieszkaniec wsi, obrócony na brzuchu, przodem do ziemi nie dawał znaków życia. W takich przypadkach należało działać od razu - Czy Pan mnie słyszy? - zapytał Grzegorz, przy czym dotykając, szturchając go, próbował stwierdzić czy jest przytomny. Obrócił go na plecy. Klatka piersiowa starszego mężczyzny opadała powoli w górę i w dół. To dobrze. Poczuł zapach wydychanego alkoholu. Nagle wydał z siebie jakiś odgłos, coś w stylu eee.. może eeyy. Chwycił go za ramię i wydostali się oboje z rowu. Mężczyzna był ociężały. Stawiał pojedyncze kroki, w żadnym razie nie ułatwiał zadania Grzegorzowi. I teraz pytanie co robić? Bowiem nie zapominajmy, że celem Grzegorza było dotarcie do najbliższej stacji benzynowej. No cóż, dobro innych ważniejsze od jakiejś tam benzyny. Z nad przeciwka pojawił ktoś kto rozpoznał poszkodowanego. Był nim Witold K., sołtys wsi, który zaoferował pomoc. Odciążył mnie, biorąc pijanego mężczyznę za prawe ramię mówiąc - Zabierzemy go do mojej chałupy - uśmiechnął się.. .
IRENKA: ...na co Grzegorz odetchnął z ulgą. "Wszystko będzie dobrze, ten dzień wkrótce minie." Chałupa Witolda K. okazała się dość dużym i przytulnym domem. Kładąc miejscowego pijaka do łóżka doszli do wniosku, że nie ma sensu dzwonić po pogotowie. "To mu się często zdarza. Niedawno stracił pracę. Wyśpi się i wróci do normy- rzekł sołtys" Grzegorz domyślał się co to za "norma", ale nie chciał wdawać się w niepotrzebne dyskusje. Jak najprędzej chciał wrócić do domu, do Natalii... właśnie co z nią? Nadal nie odbiera komóki. Nawet jeśli jest w pracy zawsze się odzywa w ciągu dnia. Nie wiedzieć czemu złe przeczucia nadal nad nim wisiały niczym ciemne chmury na niebie tego dnia. Okazało się, że Witold K. był jednym z tych co zaczynają mówić i nie potrafią skończyć. Opowiadał o tutejszej wsi i życiu ludzi, którzy tu mieszkają. Jego żona chętnie podsunęła im drugie śniadanie i gorącą herbatę. Sołtys w pewnym momencie zaczął mówić o tym, że od jakiegoś czasu w okolicy grasuje tajemniczy mężczyzna, który stwarza poważne problemy. "Na razie nikt go nie potrafi uchwycić- powiedział." "Co konkretnego zrobił?-spytał Grzegorz" Nie zdążył jednak usłyszeć odpowiedzi, gdyż w końcu pomoc drogowa przyjechała pod dom sołtysa. Grzegorz uprzejmie podziękował za gościnę po czym wyszedł, by razem z pracownikami odholować samochód. "Jeszcze trochę i będę w domu"... nieuchronnie zbliżał się do tego, co nieuniknione...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz