BRADERCIO: Nastała grobowa cisza. Poczułem dreszcz, który przebiegł mi po całym ciele. Mimo to stwarzałem wrażenie opanowanego. Czekałem aż sama coś powie. Nie chciałem jej zmuszać. Usiedliśmy na skórzanej kanapie. Jej twarz pokrywały łzy i smutek. Wyciągnąłem drugą szklankę z barku i nalałem sobie i jej whisky na tzw.'dwa palce'. Wypiła łyk i zaczęła relacjonować przebieg wydarzeń - Po próbie koncertowej w studio nagrań zbierałam się z koleżankami z grupy instrumentów smyczkowych do wyjścia ubierając płaszcz, szalik, czapkę. Wiadomo. I nagle podszedł do mnie pewien nieznajomy mężczyzna w płaszczu. Przedstawił się jako Marco de Villa.Z pochodzenia Hiszpan. W Polsce jest od niedawna. Handluje starymi meblami. Był bardzo uprzejmy i wyznał mi, że jestem jego idolką sceniczną. Że świetnie prezentuje się na scenie jako skrzypaczka. Byłam zmęczona tego dnia. Śpieszyłam się do domu. Dziewczyny nalegały wcześniej bym się z nimi zabrała. Tyle że podróż autobusem trwałaby zapewne ponad godzinę. Nieznajomy podchwycił tą informację i zaproponował, że podwiezie mnie na miejsce, ponieważ akurat jedzie w trasę do Lublina służbowo. Nie wiem czemu się zgodziłam. Miał miłe usposobienie i nie miał złych zamiarów. Wyszliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do ogromnej Toyoty Land Cruiser. W środku luksusowe wnętrze, drewniane wstawki, takie tam bajery, nie skupiałam się na szczegółach - przerwała na moment by uchylić szklankę do ust - przez całą drogę opowiadał o swoim życiu, o tym jak dobrze się czuje w Polsce, jaki to cudowny kraj. I w pewnym momencie rozmowa przeniosła się na tematy bardziej osobiste. Pytał się czy mam męża? - nie był zadowolony gdy potwierdziłam że jestem mężatką - nagle jego ton wypowiedzi zmienił się, krzyczał coś o bractwie ze bractwo się pogniewa na mnie, że skonasz w męczarniach za to że wiążesz się z jednym mężczyzną..- nie mogłam wytrzymać tego dłużej, akurat stanęliśmy na światłach. Pomyślałam, to dobry moment na ucieczkę. Szarpnęłam klamką od drzwi samochodu i wybiegłam na tyle szybko ile się da. Udało mi się podążyć na przystanek skąd akurat odjezdzał autobus do Mińska Mazowieckiego. Dziękowałam kierowcy że na mnie poczekał...- słuchałem jej z uwagą co jakiś czas uspokajałem ją obejmując ramieniem - Skąd tatuaż za uchem? - spytałem. Przyjechałam tu koło 20. Nagrał mi się na sekretarkę. Cała drżałam. Ten jego głos dźwięczał mi w uchu. Strach był ogromny. Zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. W końcu zauważyłam auto, poznałam tego Land Cruisera. Nie wiem jakim sposobem otworzył drzwi. Miał odpowiedni sposób, narzędzia, nie przyglądałam się. Rzucił się na mnie. Przytknął mi do ust jakąś szmatkę. Zrobiło mi się słabo. Poczułam się sennie..i dalej nic nie pamiętam...
IRENKA: "- Zrozum, naprawdę nie mam nic wspólnego z tym człowiekiem! " Byłem w szoku. "O jakim bractwie on mówił?" Natalia zawstydziła się... "Chodzę na pewne spotkania od niedawna...nie chciałam Ci mówić, bo pomyślałam, że będziesz się smiac... Marca widziałam tam kilka razy, ale nawet nie zamienilismy ze sobą słowa. Nie miałam pojęcia, że wie gdzie mieszkam, pracuję...szukałam tam tylko wsparcia. Brakowało mi tego od Ciebie, bo tak mało czasu spędzamy razem ostatnio... ten tatuaż... musi zrobic sobie każdy, kto wstępuję do grupy. To chyba nic złego...wiesz, takie poczucie wspólnoty..." Myślałem, że przesłyszałem się. "Natalia! To jakaś chora sekta! Jak możesz być tak zaślepiona i naiwna! Natychmiast musimy zgłosić to całe zajście na policji. Ubieraj się, idziemy." Natalia jednak nie ruszyła się z miejsca. "Nie moge tego zrobić Grzegorz..."
Tyle. Bez zakończenia. Tylko trzy kropki...a może aż trzy kropki...choć miejscami zdarzało się mi postawić trzy przecinki ,,, no i co mi zrobicie, spece od kultury słowa pisanego? :) Adios compañeros!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia wyjęta prosto z pieca.... Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia wyjęta prosto z pieca.... Pokaż wszystkie posty
piątek, 17 lutego 2012
Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 5)
BRADERCIO: Następnego dnia wziąłem sobie wolne. Sytuacja tego wymagała, zresztą mój kolega z branży zgodził się przejąć tymczasowo moje obowiązki. Samochód odstawiłem do warsztatu, zrobiłem zakupy i wróciłem do domu. Natalia jeszcze spała. Dochodziła 10 rano. Przyrządziłem jajka w majonezie z kiełkami, naleśniki z dżemem z czarnej porzeczki oraz tosty. Wszystko podane na tacy. Do tego szklanka soku z wyciskanych pomarańczy. Całość zaniosłem na górę do sypialni.Wewnątrz światło od wschodu padało na twarz, szyję i gołe ramiona Natalii. Leżała płasko na plecach. Spała. Odłożyłem tackę i podszedłem do niej bliżej by ją obudzić -Dzień dobry kochanie, mam coś dla ciebie - powiedziałem z uśmiechem. Natalia niechętnie otworzyła oczy - Ojej, jak już jest późno - westchnęła - oparła się o poduszkę. - Proszę, śniadanie do łóżka - wręczyłem jej tackę ostrożnie - Ojej to dla mnie? Nie musiałeś. Ale ty jesteś kochany, Grzesiu - pocałowała mnie w usta - Tak, wiem - odparłem skromnie - To ty sobie tu spokojnie jedz, a ja zejdę na dół posprzątać w kuchni. Trochę napaskudziłem - oboje roześmialiśmy się. - Idź, idź - zgodziła się Natalia. W rzeczywistości w kuchni już posprzątałem. Chciałem zyskać trochę czasu, by móc rozwikłać tą całą sprawę z tatuażem. Dlatego numer z automatycznej sekretarki zapisałem w moim telefonie komórkowym i wyszedłem przed dom,,
IRENKA: ... tak, jak się spodziewałem facet nie odbierał telefonu. Zapewne ma coś do ukrycia. Byłem już coraz bardziej zniecierpliwiony i wściekły. Za wszelką cenę musze dowiedzieć sie co takiego stało się poprzedniej nocy. Zawróciłem do domu. Natalia akurat schodziła do kuchni. Miała podkrążone oczy. Usmiechnęła się delikatnie. Znałem swoją żonę i wiedzialem, że ten uśmiech to zwykły kamuflaż. Dlatego od razu przeszedłem do rzeczy: "Kochanie powiedz mi o wszystkim. Tu i teraz." Nagle pobladła, a w jej oczach mozna było ujrzeć jedno: strach. Przytuliłem ją natychmiast. " Nooo... już dobrze, nic Ci nie grozi. Jestem tu." Natalia schowała sie w moich ramionach, jak bezbronna, mała dziewczynka. "Chciałam Ci o wszystkim powiedzieć przy kolacji...co się stało? nie bylo Cię całą noc!" Wytłumaczyłem jej wszystko po kolei, po czym pozwoliłem mówić dalej. "Ostatnio nie było między nami najlepiej... czułam, że oddalamy się od siebie. Ty tyle czasu spędzasz poza domem, masz delegacje, spotkania z kontahentami... podczas, gdy ja siedzę tu sama po pracy do póżnego wieczora... Kocham Cię Grzesiu, wiesz o tym, prawda? Nie chciałam Cię okłamywać...po prostu milczałam. Wiem, to tez kłamstwo w pewnym sensie...nie potrafiłam inaczej. Sądziłam, że wszystko jest w porządku...nie robiłam przecież nic złego.." Zapytacie jaka była moja pierwsza myśl? "Zdradziła mnie. A ja głupek, nie miałem nawet czasu by to zauważyć... ale Natalia? Moja ukochana Natalia? Nie, to nie może byc prawda..." Jednak ona nie znała moich myśli, mówiła dalej... Oczywiście, że mnie nie zdradzila. Jednak to, co usłyszałem po chwili napełniło mnie jeszcze większą grozą...
IRENKA: ... tak, jak się spodziewałem facet nie odbierał telefonu. Zapewne ma coś do ukrycia. Byłem już coraz bardziej zniecierpliwiony i wściekły. Za wszelką cenę musze dowiedzieć sie co takiego stało się poprzedniej nocy. Zawróciłem do domu. Natalia akurat schodziła do kuchni. Miała podkrążone oczy. Usmiechnęła się delikatnie. Znałem swoją żonę i wiedzialem, że ten uśmiech to zwykły kamuflaż. Dlatego od razu przeszedłem do rzeczy: "Kochanie powiedz mi o wszystkim. Tu i teraz." Nagle pobladła, a w jej oczach mozna było ujrzeć jedno: strach. Przytuliłem ją natychmiast. " Nooo... już dobrze, nic Ci nie grozi. Jestem tu." Natalia schowała sie w moich ramionach, jak bezbronna, mała dziewczynka. "Chciałam Ci o wszystkim powiedzieć przy kolacji...co się stało? nie bylo Cię całą noc!" Wytłumaczyłem jej wszystko po kolei, po czym pozwoliłem mówić dalej. "Ostatnio nie było między nami najlepiej... czułam, że oddalamy się od siebie. Ty tyle czasu spędzasz poza domem, masz delegacje, spotkania z kontahentami... podczas, gdy ja siedzę tu sama po pracy do póżnego wieczora... Kocham Cię Grzesiu, wiesz o tym, prawda? Nie chciałam Cię okłamywać...po prostu milczałam. Wiem, to tez kłamstwo w pewnym sensie...nie potrafiłam inaczej. Sądziłam, że wszystko jest w porządku...nie robiłam przecież nic złego.." Zapytacie jaka była moja pierwsza myśl? "Zdradziła mnie. A ja głupek, nie miałem nawet czasu by to zauważyć... ale Natalia? Moja ukochana Natalia? Nie, to nie może byc prawda..." Jednak ona nie znała moich myśli, mówiła dalej... Oczywiście, że mnie nie zdradzila. Jednak to, co usłyszałem po chwili napełniło mnie jeszcze większą grozą...
Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 4)
BRADERCIO: Z barku wyciągnąłem butelkę whisky Ballantines i nalałem do kwadratowej szklanki. Do środka wrzuciłem dwie kostki lodu. Przechyliłem szklankę do ust i wypiłem całą zawartość. Moje ciało przeszedł dreszcz. Nastawiłem płytę Carlosa Libedinskiego na utwór Mi buenos aires querido. Muzyka tanga argentino zawsze koiła moje zmysły. Tak też było i w tym przypadku. Jednak to nie zwolniło mnie od myślenia o tym co zaszło. Wytatuowany wąż za uchem. To nie może być przypadek, że zarówno moja żona jak i ten pijak mają ten sam znak na ciele. Ktoś tu był. No to dowiedzmy się w jaki sposób dostał się do środka skoro drzwi były zamknięte od wewnątrz. Odstawiłem szklankę i poszedłem się rozejrzeć po domu. Szukałem jakiegoś szczegółu, czegoś co wydawałoby się odstępstwem od reguły. Wybite okno, wyważone drzwi od spiżarni? Nic z tych rzeczy. Odsłuchałem wiadomości w telefonie stacjonarnym. Automatyczna sekretarka zarejestrowała wszystkie moje połączenie przekierowane z mojego telefonu wtedy gdy próbowałem się dodzwonić do żony oraz .. wiadomość otrzymaną o godzinie 19:54: Natalia, niestety nie dajesz mi wyboru, skoro sama nie raczyłaś ruszyć się na spotkanie bractwa to przykro mi ale sam muszę się pofatygować. Miałem cię przedstawić Mistrzowi. Jak teraz mu spojrzę w oczy?! Obiecałaś, a obietnic się nie łamie!. Nie próbuj żadnych sztuczek! Będę za kwadrans! Ciao. - przesłuchałem tą wiadomość kilkakrotnie aby zapamiętać bądź możliwie skojarzyć głos mężczyzny, i po tym można było stwierdzić, że akcent miał hiszpański, mimo że mówił po polsku. Co więcej to był gruby głos więc mogłem się co najwyżej domyślać że mam do czynienia z człowiekiem w średnim wieku, może 40-45letnim? Dziwiło mnie czemu ukrywała przede mną, że zadaje się z takimi ludźmi? No cóż nie ważne. Wiedziałem, że muszę mieć ją teraz na oku, przez całą noc. Wróciłem na górę, wziąłem prysznic i udałem się do sypialni. Ostrożnie położyłem się na łóżku zasunąłem kołdrę byle by nie obudzić Natalii. Spała na boku odwrócona do mnie plecami. Jej oddech był lekki i spokojny. Przybrałem podobną pozycję obejmując ją ramieniem...
IRENKA: ... Chciałam mu o tym powiedzieć. Naprawdę. Specjalnie zrobiłam w tym dniu kolację. Nie miałam już sił ani odwagi, by dłużej milczeć. Bardzo go kocham i nie chcę by stracił do mnie zufanie. Teraz już wiem, że być jednym z nich oznacza stan nieodwracalny. Nie przypuszczałam, że stanie się to, co po prostu mnie przerosło... Boję się. On tu kiedyś i tak przyjdzie. Może już niedługo. Grzegorz mnie obroni tego byłam pewna, tylko proszę niech już wróci do domu...
IRENKA: ... Chciałam mu o tym powiedzieć. Naprawdę. Specjalnie zrobiłam w tym dniu kolację. Nie miałam już sił ani odwagi, by dłużej milczeć. Bardzo go kocham i nie chcę by stracił do mnie zufanie. Teraz już wiem, że być jednym z nich oznacza stan nieodwracalny. Nie przypuszczałam, że stanie się to, co po prostu mnie przerosło... Boję się. On tu kiedyś i tak przyjdzie. Może już niedługo. Grzegorz mnie obroni tego byłam pewna, tylko proszę niech już wróci do domu...
Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 3)
BRADERCIO:.. Siedziałem w środku samochodu ciągnionego przez pojazd holowniczy obserwując bacznie otoczenie. Poinformowano mnie, że zabrakło mi paliwa i jechałem długo na rezerwie przez to silnik przestał pracować. Po około dziesięciu minutach ujrzałem z prawej strony drogi zieloną tablicę Mińsk Mazowiecki. Uff, wreszcie - pomyślałem. Zaraz wyjeżdżając ze strefy leśnej skręciliśmy w prawo w ulicę Spacerową i lada chwila byliśmy na miejscu. Opłaciłem koszty transportu po czym zwróciłem się w kierunku domu który ku mojemu zaskoczeniu był ciemny w środku. Nie paliło się żadne światło. Trochę mnie to zaniepokoiło. Przekroczyłem furtkę i szybko podbiegłem do drzwi. Drzwi były zamknięte.Wyjąłem z kieszeni klucze i odblokowałem zamek. Drzwi uchyliłem na zewnątrz..poowooli.. pomału.. ostrożnie. Wiązka światła latarnii od strony ulicy padła na ciemny przedpokój. - Natalia? To ja Grzegorz - odparłem normalnym głosem. Zamknąłem za sobą drzwi i włączyłem światło. Cisza. Przeraźliwa cisza. Spojrzałem na zegarek. Była 21:03. O tej porze powinna siedzieć na kanapie przed telewizorem gapiąc sie w swój ulubiony serial. W kuchni na dole też jej nie było. Żadnej kolacji? Żadnych śladów przyrządzania czegokolwiek? Dziwne - był spokojny. Na co dzień potrafiłem oddzielić życie prywatne od zawodowego. W pracy często puszczały mi nerwy, ale w domu hamowałem emocje. I tak było tym razem. Skoro na dole jej nie ma, to może na górze. Sprawdźmy. Wspinałem się po schodach nawołując Natalię by się odezwała, ale nic to nie dało. Przytrzymując się poręczy dotarłem na piętro gdzie po lewej stronie mieściła się sypialnia, a po prawej łazienka. Nagle usłyszałem płacz, który ewidentnie dobiegał z łazienki. Wtargnąłem do środka i ujrzałem skuloną pod tryskającym wodą prysznicem, całą mokrą Natalię. Płakała kryjąc łzy w dłoniach..
IRENKA: "-Natalia?! Kochanie, co się stało?!" Jej ciało było blade, a ona sama cała roztrzęsiona. Nie mogła przestać płakać. Wytarłem ją ręcznikiem, zaprowadziłem do sypialni i cały czas przytulałem chcąc dodac otuchy. W końcu usłyszałem jej słowa "On tu był." "Kto?-spytałem." Nic nie odpowiedziała, po prostu zasnęła z wyczerpania w moich ramionach. Nie wiedziałem co się stało, jednak znam swoja żonę i wiedziałem, że stało się coś strasznego. Byłem załamany. Postanowiłem jednak jej nie budzić. Sen z pewnością doda jej sił. Schodząc na dół do kuchni coś, oprócz tego załego zamieszania nie dawało mi spokoju. Ten znak. Tatuaż. Tatuaż za uchem Natalii. Wąż, którego nigdy wcześniej nie było...
Dokładnie taki sam, jak na ciele mieszkańca wsi, który leżał nieprzytomny w rowie....
IRENKA: "-Natalia?! Kochanie, co się stało?!" Jej ciało było blade, a ona sama cała roztrzęsiona. Nie mogła przestać płakać. Wytarłem ją ręcznikiem, zaprowadziłem do sypialni i cały czas przytulałem chcąc dodac otuchy. W końcu usłyszałem jej słowa "On tu był." "Kto?-spytałem." Nic nie odpowiedziała, po prostu zasnęła z wyczerpania w moich ramionach. Nie wiedziałem co się stało, jednak znam swoja żonę i wiedziałem, że stało się coś strasznego. Byłem załamany. Postanowiłem jednak jej nie budzić. Sen z pewnością doda jej sił. Schodząc na dół do kuchni coś, oprócz tego załego zamieszania nie dawało mi spokoju. Ten znak. Tatuaż. Tatuaż za uchem Natalii. Wąż, którego nigdy wcześniej nie było...
Dokładnie taki sam, jak na ciele mieszkańca wsi, który leżał nieprzytomny w rowie....
Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 2)
BRADERCIO: .. gdyż idąc poboczem drogi nagle zauważył leżącego w rowie człowieka. Podszedł bliżej. Starszy mężczyzna, najwidoczniej mieszkaniec wsi, obrócony na brzuchu, przodem do ziemi nie dawał znaków życia. W takich przypadkach należało działać od razu - Czy Pan mnie słyszy? - zapytał Grzegorz, przy czym dotykając, szturchając go, próbował stwierdzić czy jest przytomny. Obrócił go na plecy. Klatka piersiowa starszego mężczyzny opadała powoli w górę i w dół. To dobrze. Poczuł zapach wydychanego alkoholu. Nagle wydał z siebie jakiś odgłos, coś w stylu eee.. może eeyy. Chwycił go za ramię i wydostali się oboje z rowu. Mężczyzna był ociężały. Stawiał pojedyncze kroki, w żadnym razie nie ułatwiał zadania Grzegorzowi. I teraz pytanie co robić? Bowiem nie zapominajmy, że celem Grzegorza było dotarcie do najbliższej stacji benzynowej. No cóż, dobro innych ważniejsze od jakiejś tam benzyny. Z nad przeciwka pojawił ktoś kto rozpoznał poszkodowanego. Był nim Witold K., sołtys wsi, który zaoferował pomoc. Odciążył mnie, biorąc pijanego mężczyznę za prawe ramię mówiąc - Zabierzemy go do mojej chałupy - uśmiechnął się.. .
IRENKA: ...na co Grzegorz odetchnął z ulgą. "Wszystko będzie dobrze, ten dzień wkrótce minie." Chałupa Witolda K. okazała się dość dużym i przytulnym domem. Kładąc miejscowego pijaka do łóżka doszli do wniosku, że nie ma sensu dzwonić po pogotowie. "To mu się często zdarza. Niedawno stracił pracę. Wyśpi się i wróci do normy- rzekł sołtys" Grzegorz domyślał się co to za "norma", ale nie chciał wdawać się w niepotrzebne dyskusje. Jak najprędzej chciał wrócić do domu, do Natalii... właśnie co z nią? Nadal nie odbiera komóki. Nawet jeśli jest w pracy zawsze się odzywa w ciągu dnia. Nie wiedzieć czemu złe przeczucia nadal nad nim wisiały niczym ciemne chmury na niebie tego dnia. Okazało się, że Witold K. był jednym z tych co zaczynają mówić i nie potrafią skończyć. Opowiadał o tutejszej wsi i życiu ludzi, którzy tu mieszkają. Jego żona chętnie podsunęła im drugie śniadanie i gorącą herbatę. Sołtys w pewnym momencie zaczął mówić o tym, że od jakiegoś czasu w okolicy grasuje tajemniczy mężczyzna, który stwarza poważne problemy. "Na razie nikt go nie potrafi uchwycić- powiedział." "Co konkretnego zrobił?-spytał Grzegorz" Nie zdążył jednak usłyszeć odpowiedzi, gdyż w końcu pomoc drogowa przyjechała pod dom sołtysa. Grzegorz uprzejmie podziękował za gościnę po czym wyszedł, by razem z pracownikami odholować samochód. "Jeszcze trochę i będę w domu"... nieuchronnie zbliżał się do tego, co nieuniknione...
IRENKA: ...na co Grzegorz odetchnął z ulgą. "Wszystko będzie dobrze, ten dzień wkrótce minie." Chałupa Witolda K. okazała się dość dużym i przytulnym domem. Kładąc miejscowego pijaka do łóżka doszli do wniosku, że nie ma sensu dzwonić po pogotowie. "To mu się często zdarza. Niedawno stracił pracę. Wyśpi się i wróci do normy- rzekł sołtys" Grzegorz domyślał się co to za "norma", ale nie chciał wdawać się w niepotrzebne dyskusje. Jak najprędzej chciał wrócić do domu, do Natalii... właśnie co z nią? Nadal nie odbiera komóki. Nawet jeśli jest w pracy zawsze się odzywa w ciągu dnia. Nie wiedzieć czemu złe przeczucia nadal nad nim wisiały niczym ciemne chmury na niebie tego dnia. Okazało się, że Witold K. był jednym z tych co zaczynają mówić i nie potrafią skończyć. Opowiadał o tutejszej wsi i życiu ludzi, którzy tu mieszkają. Jego żona chętnie podsunęła im drugie śniadanie i gorącą herbatę. Sołtys w pewnym momencie zaczął mówić o tym, że od jakiegoś czasu w okolicy grasuje tajemniczy mężczyzna, który stwarza poważne problemy. "Na razie nikt go nie potrafi uchwycić- powiedział." "Co konkretnego zrobił?-spytał Grzegorz" Nie zdążył jednak usłyszeć odpowiedzi, gdyż w końcu pomoc drogowa przyjechała pod dom sołtysa. Grzegorz uprzejmie podziękował za gościnę po czym wyszedł, by razem z pracownikami odholować samochód. "Jeszcze trochę i będę w domu"... nieuchronnie zbliżał się do tego, co nieuniknione...
Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 1)
BRADERCIO: Pewnego październikowego wieczoru krajową 17stką, tzw. trasą lubelską podróżował 22 letni sprzedawca zabawek Ggrzegorz W. Już był po pracy, w drodze do domu, do Mińska Mazowieckiego. Na miejscu czekała na niego żona z kolacją. Przed Kołbielą zasygnalizowano objazd do Mińska Mazowieckiego
okolicznymi wsiami przez Rudno, Grzebowilk, Mikanów oraz Hutę Mińską.
Na drodze było pusto. Radiowozy policyjne zdawały się być niewidoczne, dlatego też, Grzegorz chętnie zwiększał prędkość by z każdą sekundą przybliżyć się do celu.
Jednak nagle przed przejazdem kolejowym w Grzebowilku silnik 1.4 turbo Opla Astry IV z niewiadomych przyczyn przestał pracować. W pierwszej fazie jakby się krztusił, a następnie wydobył z siebie jakby odgłos
spuszczanego powietrza z dętki rowerowej. Grzegorz W. wysiadł z auta, otworzył maskę i spojrzał do środka. Sporo dymu i nieprzyjemnego zapachu spalenizny. Cóż. Nie da się z tym nic zrobić- pomyślał.
Wybrał w telefonie komórkowym numer pomocy drogowej i zgłosił awarię. Obiecali że przyjadą tak szybko jak tylko to będzie możliwe. Mało konkretna odpowiedź - pomyślał Grzegorz. Rozłączył się i
wrócił do samochodu. Zamknął wszystkie drzwi, ustawił wybraną wcześniej stację radiową, po czym oparł się wygodnie na fotelu i zasnął...
IRENKA: ... obudził go straszny ziąb- był już przecież październik. Grzegorz spojrzał na telefon: kilkanaście nieodebranych połączeń od żony. "Pewnie bardzo się martwi. Jak mogłem tak po prostu tu zasnąć?-pomyślał." Oczywiście pomoc drogowa nie zjawiła się. Wysiadł pospiesznie z samochodu. Postanowił udać się na najbliższą stację benzynową, wypić poranną kawę i poprosić o pomoc. Natalia (jego żona) nie odbierała telefonu. Pochmurne niebo i silny wiatr nie zapowiadały niczego dobrego. Burza zbliżała się wielkimi krokami. Jednak to nie pogoda budziła w Grzegorzu niepokój. Coś było nie tak. "Daj spokój stary, to tylko zmęczenie- wmawiał mu wewnętrzny głos." Doskonale wiedział, że to nieprawda. Czuł, jakby tej nocy wydarzyło się coś więcej... coś o czym nie potrafił sobie w tej chwili przypomnieć... coś bardzo ważnego i nieodwracalnego... Coś, w czym uczestniczył. Mężczyzna starał się przegonić wszystkie ponure myśli. Całe szczęście stacja była już niedaleko. Niestety, jego złe przeczucia miały już wkrótce powrócić...
Subskrybuj:
Posty (Atom)