piątek, 23 grudnia 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (18)

      Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. O czym ona teraz myśli? Pewnie znowu kolejna niespodzianka z cyklu ' potańczymy sobie w powietrzu' albo swój 'moment prawdy'. Ostatnim wywodem moralnym pokazała, że gdzieś w środku siedzi małe zlęknione dziecko, że los człowieka nie jest jej obojętny. Czy mój także?
- Dobrze mój drogi. Zaprowadzę cię do Niego, jeśli tak bardzo chcesz - jej głos drżał lekko, a policzki pokrył rumieniec. Łagodna niczym sarenka. Wróciła mi przed oczami scena z samolotu airbus rejsu numer LH9052 kiedy siedziała mi na kolanach i tarmosiłem jej piękne, bujne, kasztanowe włosy. Mruczała mi do ucha melodię którą nie zapomnę do końca życia: Mmm mmm.. - zrozumiałem że uwierzyła we mnie. Mimo przeszłych zawiłości i niedojrzałych decyzji chciała mi dać szansę bym mógł stać się wartościowym człowiekiem. Poryczała się jak niewinne dziecko odwodząc wzrok na bok.
- Posłuchaj mnie Bradeniowski. Muszę ci coś wyznać. Posiadam pewne zdolności nadprzyrodzone, dzięki którym mogę zmieniać rzeczywistość. W końcu jestem aniołem. To dla mnie pikuś. I tak, z chwilą, kiedy przekroczyłeś próg budynku, dostałam rozkaz od Wszechmogącego żeby skomplikować Tobie drogę do Jerrego. Objawienie Jezusa, skurczenie twojej osoby do rozmiarów mysiej dziury oraz wyglądający groźnie kocur to wszystko moja sprawka. Przepraszam Cię, że zamknęłam drzwi wejściowe. Przepraszam Cię, że  kopnęłam cię w tyłek. Musiałam. Rozkaz to rozkaz. Zależało mi na awansie, dlatego się starałam. Każda z nas, aniołów, musi wyrobić tygodniowo kilka takich akcji jak ta w której teraz uczestniczę z twoim udziałem. Marzyły mi się wczasy na plaży, ale teraz zrozumiałam, że to fikcja. A Wszechmogący przesiaduje godzinami na tronie i ogląda 'najlepsze', najbardziej drastyczne, scenariusze wydarzeń w otoczeniu seksownych aniołków popijając kolorowe drinki i śmiejąc się do rozpuku.
- Z tego co zrozumiałem jesteśmy w Niebie. Jak to możliwe? Nie przypominam sobie, żebym uległ jakiemuś nieszczęśliwemu wypadkowi a już wogóle nie wspominając o myśli samobójczej - wtrąciłem rozgoryczony.
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Pomogę ci wrócić skąd przyszedłeś. Podaj mi rękę - chwyciłem jej delikatną dłoń i czekałem na dalsze instrukcje - zamknij oczy i policz do trzech. Zacząłem odliczać: RAZ, DWA, TRZY... cdn

środa, 21 grudnia 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (17)

   Nagle wszystko zmieniło się nie do poznania. Nie czułem gruntu pod nogami. Zawisłem w powietrzu na wysokości około 300-500 metrów mając pod sobą dzienną panoramę jakiejś metropolii. Przestraszony machałem gwałtowanie rękami i nogami jak rozwścieczony kurczak. Lecz nadal tkwiłem w tym samym punkcie przestrzeni. Bałem się, że lada chwila ktoś włączy grawitacje i roztrzaskam sie o powierzchnię ziemi. Dlaczego znowu mi się to przytrafia? Strach przed upadkiem z dużej wysokości?! Ogarnęła mnie panika. Serce kołatało mi jak szalone. Z trudem mogłem zaczerpnąć tchu.. Zamknałem oczy. Policzyłem do trzech, głośno: Raz, Dwa, Trzy...- poruszyłem powieką i powolutku wpuszczałem do oka promienie słoneczne bezchmurnego nieba. Ledwie się zorientowałem, jak za machnięciem zaczarowanej różczki wszystko wróciło do pierwotnego stanu. Wszechobecna pustka i biel. Poczułem grunt pod nogami.
   -Ale z ciebie kłębek nerwów, Bradeniowski. Myslalam, że spodoba ci sie widok z lotu ptaka na twoje rodzinne miasto 50 lat później - powiedziała Patysia i odwróciła się do mnie bokiem. Milczałem.
Świadomość uchwycenia jakiegos szczegółu który mógł przypominać Warszawę którą znałem od lat nie pozwalała mi skojarzyć czegokolwiek w tak krótkim przedziale czasu. Ona ciągnęła dalej: Tak. Zrobiłam to specjalnie. I wiedz, że to nie koniec niespodzianek. Musisz sobie zdać sprawę Bradeniowski, że wyrządziłes sporo krzywd niewinnym ludziom. Co słychać u twojej byłej żony? - cisza- Nie wiesz. Co z tego że przesylałes jej pieniądze, jak ona z miesiąca na miesiąć, z roku na rok usychała jak roślinka nie podlewana konewką. Tak się zadłużyła, że oprócz tego, że  musiała pozbyć się mieszkania to długi przeszły na najbliższą rodzinę. Wysłała Tobie list pożegnalny na adres korenspondecyjny w Los Angeles. Pewnego jesiennego popołudnia zarzyła całe opakowanie pigułek przeciwbólowych i skoczyła z mostu do Wisły. Na drugi dzień wyłowiono jej ciało i stwierdzono zgon.- krzyczała z żalem. Nadal milczałem.A ona nadal stała do mnie bokiem i mierzyła mnie przenikliwym wzrokiem. Monolog Anioła Patysi z Wydziału Prewencji działał  na mnie uspokajająco i oczyszczająco - No tak. Bo ty - w tym momencie uniosła prawe ramię do góry z palcem wskazującym celującym w mojąstronę - wolałeś uwalić się w trzy dupy tą twoją ulubioną whisky z lodem w Hotelu Los Gatos Lodge i zwierzać twemu wiernemu barmanowi. - zrobiła krótką pauzę, poczym wypowiedziała jego imię i nazwisko litera po literze: J..E..R..R..Y  H..U..G..H
W końcu przerwałem milczenie i powiedziałem ze łzami w oczac: Chce się z nim zobaczyć!

niedziela, 18 grudnia 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (16)

   'Patrzę przed siebie i widzę ciebie, stoisz bokiem pozujesz do zdjęcia? Rzuć się w me objęcia, to ciebie przytulę, pogłaskam po głowie i obiecam, że się tobą zaopiekuję. Nie straciłaś dawnego blasku w oczach. Włosy mokre, jędrne pośladki, figura nastolatki...' - hej Bradeniowski co to za bełkot? - zapytała ironicznie Patysia. Trzymała w ręku list, jeden z wielu które kiedyś pisałem, do Katy Vallence. Trzymałem je w szufladzie biurka stojącego przy oknie z widokiem na Hawthorn Avenue oraz kawałek boiska do baseballu, zamkniętej na klucz w pokoju Hollywood Youth Hostel przy ulicy 6820 Hollywood Boulevard. Nikt oprócz mnie nie miał do nich dostępu. Katy Vallence poznałem przypadkiem gdy odbierałem paczkę książek w Larry Edmunds Bookshop na 6644 Hollywood Boulevard. Wynurzyła się jak bogini Wenus z piany akurat jak podchodziłem do obsługi. Urocza blondynka zaczepiła mnie zwyklym Hi. Odpowiedziałem tak samo. You are Michael Bradeniowski, aren't you? - Well.. yes - I've read all of your novels, articles in a local newspaper. Amazing - z radością oznajmiła nieznajoma.
- Nie wierzę - wtrąciła Patysia. Byłem lekko zdumiony jej reakcją.- Nie wierzę, że zaczepiła cię kobieta. Z tego co tu napisałeś to wynikałoby że niezła z niej była laska.A ty co? Nieogolony i w znoszonych ciuchach, w podartych butach - spojrzała na mnie nieufnym wzrokiem - przespałeś się z nią, ty bydlaku! - przytaknąłem. -Ciężko było się oprzeć jej wdziękom, sama nalegała więc się zgodziłem. Kobietom się nie odmawia, prawda?- po raz pierwszy uśmiechnąłem się odkąd szliśmy przed siebie a wokół nas bezgraniczna pusta przestrzeń. Przenikliwa biel o której już wspominałem.
   Wyjaśniłem jej po co ten cały cyrk z pisaniem liścików. Od tamtej pory już nigdy nie zobaczyłem się z Katy. Obiecała, że nastepnego dnia po namiętnej nocy wpadnie do księgarni Book Soup 8818 West Sunset Boulevard gdzie sprzedawałem książki. Niestety nie przyszła. A listy nie pozwalały mi o niej zapomnieć. Wierzyłem, ze kiedyś znów mnie zaskoczy i tym razem dopilnuje, żeby chociaż podała mi numer telefonu.
- Wzruszająca opowieść Bradeniowski - udawała że jest jej przykro. - mogę się założyć, że gdyby twoja Katy przeczytała twoje 'wypociny' uciekłaby w popłochu przeraźliwie krzycząc - zaśmiała się ostentacyjnie. Dalej już nic nie mówiła. Szliśmy w milczeniu. Ja trochę w tyle mając w zasięgu wzroku migającą czerwoną lampeczkę na czubku głowy Patysi.

piątek, 18 listopada 2011

BACH BACH

BACH BACH I LEŻYSZ JAK DŁUGI
WALCZYSZ O PAS I WELKIE ZASŁUGI
LECZ MISTRZEM JESTEM TYLKO JA
JA POLAK Z BERNY JEDEN A

Do walki przygotowany, rzucam się na ściany,
kocie ruchy drapieżne ciosy, dokopie ci podaj mi kocyk, ze zmęczenia pot strugami spływa mi po szyi napierdalam cię po głowie, za to ci powiem,
Że agresywnym być to dar a nie przekleństwo boże,
na ringu jestem perfekcjonistą przeciwnik jest dla mnie nikim zwykłym pozerem daltonistą
Lejdis and dżentelmen sędzia wita, nastrój emocje laski gorące wrzawa szykuje się wielka zabawa, wchodzie po królewsku w płaszczu przede mną szare dajhatsu pamiętam mówił trener przed walką: nie ma być przypału przeciwnik musi odczuć ze jestem tirem nocnym wampirem jakiś problem to przyjebie kijem

BACH BACH I LEŻYSZ JAK DŁUGI
WALCZYSZ O PAS I WELKIE ZASŁUGI
LECZ MISTRZEM JESTEM TYLKO JA
JA POLAK Z BERNY JEDEN A

wtorek, 15 listopada 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (15)

   A ja dałem nura do szafy i...przez dłuższą chwilę panowała ciemność. Wtem głos przemówił: 'Niechaj stanie się światłość'. I nastała światłość. Nie mam tu na myśli światła słonecznego tylko dość nietypowego rodzaju  stan widzialności otoczenia uniemożliwiający uchwycenie perspektywy. Wszechobecna biel. Pustka i cisza.
- Halo. Czy ktoś tu jest?! - krzyknąłem. A echo poniosło glos mój w bezgraniczne obszary bieli. Denerwowała mnie myśl bycia na nieznanym terenie i poczucia niepewności. Krzyczałem, tupałem bez przerwy dopóki lament mój przerwał głos. Ten sam co sprawił że światłość jest dziełem jego mowy:
- Człowieku! Czy musisz mi przeszkadzać akurat w trakcie posiłku. Ty darmozjadzie. Spotka Cie kara.  Patysia! Chodź tu szybko! Zajmij się proszę naszym klientem. I pamiętaj Bradeniowski nie życzę sobie podobnych wybryków w przyszłości. Będę miał cię na oku. - skończył.
Z daleka zbliżała się do mnie pewna postać. Dostrzegłem ją dzięki migajacej lampeczce koloru czerwonego. Stałem spokojnie na swoim miejscu i czekałem aż podejdzie na taką odległość bym mógł ją ogarnąć wzrokiem. Biała karteczka na łańcuszku zawieszona na szyi identyfikowała jednoznacznie osobę.
PATYSIA - ANIOŁ - WYDZIAŁ PREWENCJI. Ubrana w białą tunikę z krótkim rękawem i dużym dekoltem, o jasnej karnacji skóry i bujnych kasztanowych włosach. Szła boso po ziemi. Zatrzymała się centralnie przede mną. Miałem wrażenie, że znam skądś to spojrzenie. Czyżby to nie stewardessa nucąca mruczankę w samolocie rejsu numer LH9052? Pytanie pozostało bez odpowiedzi, bo pani Patysia wydała rozkaz:
- Idziesz za mną Bradeniowski! Szybciej! Nie mam czasu! - jej krzyk przeraził mnie. Miała coś złowrogiego w sobie, pomimo swojej urody i nienagannej postawy. - Muszę ci pokazać, coś spartolił! - zaśmiała się szyderczo.
- Ja? Niby co poszło nie tak? Nic na to nie poradze ze problemy się mnie trzymają od zawsze. Toż to cud że uszedłem z życiem. Ten kocur by mnie zmasakrował.. Wogóle gdzie jest Jerry, wiesz gdzie On jest?
- Dosyć tego! - przyspieszyła, a ja chwyciłem ją za ramię i powiedziałem:
- A jeśli się sprzeciwię.. - tonem zdecydowanym jak nigdy dotąd.
- Wtedy będe musiała Cię zabić - nie miałem wyjścia. Musiałem się jej posłuchać. Podążałem za czerwoną lampeczką migającą na czubku głowy Patysi. Lepsza Patysia niż dać się złapać kotu jak mysza...

czwartek, 13 października 2011

Just forgive..

Just forgive the moment that change our life
Bring me back what I lost in the past
Thinking of you I just can't find out what's happening now
Suddenly the wind opened the doors
Why I can't lock them who knows
Sure its not my businees, but
I can't ignore you my princess
Say goodbye for last time when I show you cry
Baby, one night one kiss one chance no more, but fuckup has become
Whether you appear on the stage I will stand on the first place
I keep my fingers crossed for you, do it always over and over again
I will come back soon..


Text:Bradercio

niedziela, 11 września 2011

Komentarz na boku, Bradeniowski w rozkroku

Ponieważ zbliża się okrągła rocznica zamachów terrostycznych na WTC na Manhattanie w New York City pragnę z głębokim żalem złożyc kondolencje rodzinom i bliskim ofiar. Wtedy śmierć poniosło blisko trzy tysiące ludzi. Teraz po dziesięciu latach od tragedii możliwość 'powtórki z rozrywki' staję się bardzo prawdopodobna. Komisarz policji w Nowym Jorku Raymond Kelly oświadczył, że 'na ulicach pojawią się patrole z psami przeszkolonymi do wykrywania materiałów wybuchowych a mosty, tunele i inna infrastruktura będą objęte dodatkową obserwacją' (CNN). Oczy świata są zwrócone na Manhattan! Natomiast nikomu nie przyjdzie do głowy, że również w Los Angeles istnieje WTC LA LB i potencjalne zagrożenie atakiem jest również możliwe. A jest w co celować. Spójrzmy na drapacze chmur w centrum miasta: Gas Company Tower, One California Plaza, US Bank Tower, Two California Plaza, and the Wells Fargo Tower plus reszta którą można pominąć. Pomyśleć, że ja byłbym w takim Wells Fargo Tower (brązowy drugi od prawej) w momencie tragicznego zdarzenia. Umieram a razem ze mną bohater mojej historii - Michał Bradeniowski. Cóż, szkoda.
 Miała być uwaga odnośnie Bradeniowskiego. Nie wiem czy zauważyliscie, ale Michał zaczyna się odnajdywać we śnie w który sam się wplątał. W przeciwnym razie nie dałby sobie rady nawet z Jezusem (śmiech). Taka jest prawda. Bertocello jest wytworem wyobraźni bohatera, w związku z tym dopóki Michał nie chce się stać ofiarą to kocur nie ma prawa zachować się wbrew woli stwórcy. Bradeniowski jest w rozkroku. To fakt. Ale moge zagwarantować, że zmieni pozycję i taktykę na bardziej agresywną i wojowniczą. W końcu przyświeca mu nadrzędny cel - konfrontacja z  Jerry'm Hugh, który czeka gdzieś w  zamkniętej wieży...

BRADERCIO

piątek, 9 września 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(13)

     Znudziła mnie ta zabawa w kotka i myszkę. Tylko kto tu jest kotkiem a kto myszką? Jak narazie krążę wokół nieuzasadnionych spekulacji nie majacych potwierdzenia w rzeczywistości. Otóż to. Na dodatek zagłębiam się coraz bardziej w świecie który sam wymyśliłem zamiast dać sobie z tym spokój. Czemu nie może mnie ktoś uszczypnąć skoro to tylko sen? Trwanie w nieświadomości niepokoi mnie z każdą chwilą gdy rozglądam sie po pomieszczeniu. Niby szklanki, talerze, krzesła, kanapy są na swoim miejscu. Lecz jako śmiercionośne narzędzie w rękach niewidzialnej siły mogą stanowić zagrożenie życia. Mojego życia. Czy można umrzeć we śnie? Owszem. Ze strachu. Silna reakcja organizmu wywołująca przyśpieszony rytm serca i na dzień dobry zawał i zatrzymanie jego pracy. Zgon. Leżakowanie w kostnicy. Uroczystość pogrzebowa. Pogrzebany na wieki. Tak to sobie wyobrażałem, co nie oznacza że tak miało być.
     Zwróciłem się w kierunku wyjścia. Drzwi były zamknięte. Próbowałem je wyważyć z rozpędu, ale ani drgnęły. Byłem cały obolały, pot spływał mi po karku ze zmęczenia. Osunąłem się na ziemię i wtem doznałem objawienia. Ukazał mi się Jezus Chrystus. Stał naprzeciwko mnie w złotej szacie i uczynił znak krzyża. Przemówił po angielsku: 'Michale, nie lękaj się. Bóg ma cię w opiece'- i podszedł bliżej i pomógł mi wstać. Wskazał ścianę przy której kończyły się czerwone ślady kocich łap. Z mojej perspektywy dostrzegłem wczesniej nie widoczną dziurę. Coś na wzór mysiej dziury. Zaprowadził mnie do niej. Była wielkości mojej pięści. Byłem ciekaw co jest po drugiej stronie. Jezus podszedł do baru i napełnił szlankę pierwszym lepszym trunkiem a następnie podał mi do wypicia. Wahałem się przez moment. W końcu pociągnąłem łyk. W oka mgnieniu skurczyłem się do takich rozmiarów, że wzrostem sięgałem czubkowi buta Syna Bożego. Cudowne przemienienie wina w eliksir na karłowatość. Niezła sztuczka - pomyślałem. Jezus zrobił swoje i oddalił się na drugi plan a ja patrzyłem sie na wielką dziurę w ścianie. Wejść do środka czy nie wejść, oto jest pytanie.
Nie minęło kilka chwil jak kopnięty w tyłek poleciałem do przodu  i uderzyłem głową o ziemię. Bolało. Ojoj. Nie potrzebnie zajęknąłem. W ten sposób sprowadziłem na siebie kłopoty. Ogromny spasiony czarny jak smoła kocur spuścił na mnie głowę odkrywając przede mną prawdziwe oblicze. To był Bertocello. Kot dżentelmen. Zawsze pomocny, serdeczny i inteligentny. Tak go pamiętałem dotychczas. Ale teraz miał inne zamiary nie miały nic wspólnego z czynieniem dobra. Nie spuszczał mnie z oka i tylko mlaskał językiem. Pewnie myślał że byłbym dla niego smacznym kąskiem. Też zgłodniałem. W oddali ujrzałem szafę na ubrania. Wyrwałem się do przodu bięgnąc pod kocim cielskiem wspartym na masywnych łapach. Zwierzę ani drgnęło. Stało w bezruchu wpatrujac się w martwy punkt. A ja dałem nura do szafy i... cdn

środa, 7 września 2011

West Hollywood LA CA w obiektywie Bradeniowskiego

Księgarnia Book Soup 8818 West Sunset Boulevard, w której Bradeniowski znajduje pracę na stanowisku sprzedawcy książek i organizatora spotkań ze znanymi osobistościami ze świata literatury, filmu, polityki itd. Wynajętym fordem eskortem 1.8 TD wybiera się w drogę powrotną do Youth Hostelu uwieczniając na kliszy fotograficznej malowniczą okolicę Hollywoodu.






Czy w kodeksie ruchu drogowego obowiązuje przepis o możności transportowania rowerów na przodzie autobusu miejskiego jeśli nie ogranicza to widoczności kierującego tym pojazdem? Nie wiem jak jest w Polsce, ale jak widać na załączonym obrazku odpowiedź sama się nasuwa na myśl.
Hamburger Mary's. Podają tu ogromne burgery. Zestaw powiększony XXL Maryburger royal kosztuje 5$ a jest tak pożywny, że głód nie ustępuje do wieczora.
Może wpadnie jutro na donata...:))



Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(12)

        Stałem na środku placu w otoczeniu krzaków różanych wpatrując się przed siebie na coś co własnie wyrosło mi przed oczyma. To coś miało 3 piętra, rozpościerało się na prawą i lewą stronę mojego pola widzenia z setkami okien, elewację wykończoną tradycyjnym tynkiem z elementami z imitacji kamienia i wiele innych szczegółów o których nie będę wspominał, bo wiem że Czytelnika ciekawi jedna rzecz. Konfrontacja z Jerrym. Ale musisz się uzbroić w cierpliwość. Bo, żeby do niej doszło muszą zajść pewne zdarzenia, które przybliżą Cię do prawdy. Do prawdy o Michale Bradeniowskim. Tak. To nastąpi, ale niebawem.
     Przekraczając próg nieświadomie przeniosłem się do innego świata. Świata, który mi był bardzo znany. Opowiadałem o nim wcześniej gdy siedząc przy barze popijałem wisky z lodem skupiając swoją uwagę na jedynym słuchaczu jakim był barman Jerry Hugh. Tym razem lokal był pusty i bezdźwięczny. Poczułem się nieswojo przyzwyczajony do nieustających głośnych rozmów przy stolikach, unoszącego się dymu papierosowego, rozbrzmiewającej nuty muzycznej zaimprowizowanej przez emerytowanego pianistę Freddiego i towarzyszącej mu solistki Colie, uroczej blondwłosej dziewczynie o nieskazitelnej urodzie. No i Jerry zawsze obecny, teraz za ladą nikt nie obsługuje klientów, nie podaje drinków. Wielka szkoda bo akurat miałem chęć na szklaneczkę złocistego procentowego płynu z kostami lodu. Jeszcze przed chwilą zanim znalazłem się w środku było południe. Słońce w zenicie. Aż żar spływał z nieba. Teraz zapanował półmrok. Utkwiłem wzrok na półce z alkoholami. Nie dawał mi spokoju jeden szczegół który utkwił mi w pamięci. W środku brakowało jednej butelki z trunkiem. Podszedłem bliżej powoli stawiajac kroki. Zaskrzypiała podłoga. To nasunęło mi podejrzenie, że nie znajduję się w restaruacji hotelu Los Gatos Lodge. Tam były jasne płytki ceramiczne. A więc wyobraźnia plata mi figle? Zaufałem instynktom. Oparłem się rękoma o blat i wysunąłem się do przodu. Luka w środku sugerowałaby ze brakująca butelka zleciała na ziemię i rozbiła się na kawałki. Moje przypuszczenia okazały się mylne choć nie do końca. Odkryłem czerwone ślady. Po kształcie rozpoznałem, że należą do jakiegoś zwierzęcia. Kota może psa? Chyba bardziej przypominały to pierwsze z możliwych. Wygladało to mniej więcej tak:

Wpadła mi do głowy pierwsza myśl, że ów kot wychłeptał rozlane czerwone wino i stąd ten dzwiny charakter śladów. Zygzakowaty. Napruty kocur. A to dobre. Drugiej i kolejnej myśli nie było. Tropy prowadziły mnie do momentu gdy napotkałem przeszkodę w postaci ściany.

piątek, 29 lipca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(11)

            Los Angeles, dawna osada założona przez Hiszpanów w 1781 r. pod oficjalną nazwą Osada Naszej Pani Królowej Aniołów znad rzeki Porciuncula. Od 1821 r. miasto należało do Meksyku, a w 1848 r. po długiej walce włączono je do Stanów Zjednoczonych. Tyle się dowiedziałem z podręcznego przewodnika. Jak to się ma do historii mojego kraju? W tym okresie doszło do zagarnięcia ziem polskich przez trzy sąsiadujące państwa: Prusy, Rosję i Austrię. Pogarszała się sytuacja ekonomiczna Królestwa Polskiego za sprawą m.in. narzuconych przez Prusy opłat celnych za przewóz polskich towarów w dolnym biegu Wisły. Męczyliśmy się przez 123 lata by w końcu wywalczyć sobie niepodległość. W tym czasie w Los Angeles odkryto złoża ropy naftowej, została wybudowana kolej transkontynentalna oraz powstało pierwsze studio filmowe w Hollywood. Ale na tym nie koniec wyliczanki. Czekając w holu terminalu Międzynarodowego Portu Lotniczego LAX podziwiałem zza szyby rozświetlone centrum Los Angeles. Ponad 300 metrowy US Bank Tower z lądowiskiem dla helikopterów na dachu wyróżniał się najbardziej spośród jego nieco niższych kolegów. Siedemdziesiąt trzy pietra, podziemny parking na dwóch kondygnacjach oraz koszt inwestycji 350 milionów dolarów robią wrażenie. Skupisko wieżowców zachowywało harmonię z otoczeniem. Wszechobecne kolorowe neony tworzyły niezapomniany klimat nocnego życia. Cieszyłem się na samą myśl obcowania z tym małym światkiem. Przyjechała taksówka i zabrała mnie do Hollywood Youth Hostel przy ulicy 6820 Hollywood Boulevard. Pani w recepcji zaproponowała pokój 4 osobowy z łóżkami piętrowymi za $27 od osoby. Zgodziłem się. Wręczyła mi klucze i kazała udać się windą na 4 piętro pod numer 431. Nagle poczułem dotyk na prawym ramieniu i odwróciłem się mimowolnie:
- Hej bro, jestem Luck Ferry. Zdaje się, że będziemy razem mieszkać. Musisz być zmęczony po długiej podróży samolotem. Pozwól, że ci pomogę z bagażem – nie zdążyłem zareagować na zaczepkę, bo młody blondyn o kręconych włosach od razu wziął się do dzieła. Będąc w windzie non stop coś do mnie mówił:
- Sorry, że podsłuchiwałem twoją rozmowę z recepcjonistką, ale gdy usłyszałem numer 431 to nie mogłem uwierzyć, że będę miał lokatora. Wyglądasz na sympatycznego gościa. Czuję, że się dogadamy. – ruchome drzwi otworzyły się. Luck doprowadził mnie na miejsce, przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi. Zrobiłem kilka kroków w przód poczym znalazłem się w przedpokoju. Kątem oka dostrzegłem dwa żelazne łóżka piętrowa naprzeciw siebie.
- Rozgość się mój przyjacielu. Za tobą jest łazienka a tam kuchnia. Ja tymczasem schodzę na dół do baru obwieścić twoje przybycie. Tam już od godziny trwa zabawa na całego. Alkohol się leje strugami a jakie seksowne laski.  Mmmm. Nie możesz tego przegapić! Schodź jak będziesz gotowy.. - poczym wybiegł z mieszkania zapominając, w przypływie euforii, o zamknięciu za sobą drzwi. Parę minut pod drugiej pojawiłem się przed wejściem do baru. Ubrałem pomarańczowy t-shirt z napisem Hawaii Paradise Hot Beach Girl, białe cienkie spodnie i okulary z czarnymi szkłami. Luck wyłonił się z tłumu tańczących na parkiecie. Rozpoznał mnie. Muzyka ustała. Luck przerwał nastrój niepewności i wydobył z siebie donośny okrzyk:
- To mój przyjaciel! Wypijmy jego zdrowie! –klasnął raz w dłonie, poczym ni stąd ni zowąd pojawiły się kelnerki niosące na okrągłych tackach napełnione szampanem kieliszki równiutko ustawione obok siebie. Każdy został obsłużony. Po wzniesionym toaście podszedłem do baru i zamówiłem ulubioną whisky z lodem. Reszta zajęła się sobą i słusznie. Skutecznie dawałem do zrozumienia otoczeniu, że nie jestem w nastroju do dyskusji nie zwracając uwagi na przyjazne gesty i czułe słówka. Dotrwałem do 5 rano. Luck przesadził z drinkami o nazwie Red Sunshine o składzie: wódka, cherry brandy i wermut. Pomogłem mu dojść na górę. Ułożyłem go na dolnej pryczy i przykryłem kocem. Sam wskoczyłem pod prysznic i zaraz potem leżąc na górnym piętrze łóżka próbowałem ułożyć się do snu. Zasnąłem gdy chrapanie z dołu ustało na dobre…

czwartek, 28 lipca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(10)

W głowie mieszały mi się przeróżne scenariusze. Konfrontacja między mną a barmanem. Czy też będziemy sobie dyszeć w usta, niby dwaj wyczerpani bokserzy, póki nie padniemy obaj, osłabieni wieloma ciosami poniżej pasa? Czy też podamy sobie ręce na zgodę i wszystko wróci do normy? Taksówkarz odjechał z piskiem opon zostawiając za sobą chmurę dymu z rury wydechowej. Ja tymczasem otworzyłem furtkę specjalną kartą gościa hotelowego i odtąd znalazłem się w sektorze A. Przede mną główna aleja pełna róż. Czerwone, pomarańczowe, białe, fioletowe, żółte i różowe. Do wyboru, do koloru. Podszedłem bliżej, kucnąłem i zerwałem jeden kwiat. Powąchałem. Nagle poczułem silne uderzenie w tył głowy i stoczyłem się na ziemię. Stan nieprzytomności nie trwał długo. Ktoś oblał mnie zimną woda z wiadra prosto w twarz.
- Wstawaj bydlaku, słuchaj co do ciebie mówię! – usłyszałem z góry donośny głos mężczyzny. Leżałem płasko na plecach i nie reagowałem na jego polecenia. – Przyłapałem cię na gorącym uczynku gagatku. Policja Różana w Los Gatos. Szeryf Jeremy Roseberg. Masz prawo zachować milczenie. Wszystko co powiesz może być użyte przeciwko tobie. Masz prawo do adwokata podczas przesłuchania, a jeżeli cię na niego nie stać, zapewnimy ci adwokata z urzędu. – zakuł mnie w kajdanki, ale nie takie zwyczajne lecz zdobione różami. Co więcej sam wyglądał jak różany kszaczor. Jego mundur przypominał nasiąkniętą glebę, z której wystawały czerwone pąki róż. Czarny kapelusz z złota gwiazdą, okulary z czarnymi szkłami i wąsy oraz kowbojki przekonywały mnie że jest rzeczywiście szeryfem jednak nie byłem tego pewien w stu procentach. Poczułem, że znowu zsuwa mi się ręcznik z bioder. Dobrze że zawiązałem mocno sznurek od szlafroka. Byle pretekst dałby zielone światło zniewieściałemu napastnikowi by mnie wykorzystać seksualnie. Moje obawy przerwał okrzyk:
- Cięcie, stop! – usłyszałem gdzieś w oddali. Podbiegła grupka ludzi ubranych na czarno i zaczęła odciągać szeryfa ode mnie. Jeden uwolnił mi ręce i pomógł  wstać. Otrzepałem się z kurzu. Chwile później podszedł do mnie starszy pan niskiego wzrostu ubrany cały na biało z cygarem w ustach i odrzekł śpiewająco:
- Przepraszam Pana za to całe zamieszanie. Naprawdę jest mi bardzo przykro. Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Aktor odgrywający swoją rolę najwidoczniej pomylił plan filmowy. Na szczęście ochrona sektora A zaalarmowała posiłki i powstrzymała go przed wyrządzeniem Panu krzywdy. W scenariuszu oprócz skucia kajdankami przewidziana jest też seria ciosów w twarz za nieposłuszeństwo. Cóż – słuchałem go z niedowierzaniem. – jeszcze raz przepraszam – chwilę potem plac opustoszał i zostałem tylko ja i aleja pełna róż.

środa, 27 lipca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(9)

Słuchawka od prysznica wyposażona w wewnętrzne rurki prowadzące osobno do każdej dyszy sylikonowej natrysku zapewniała równomierny strumień wody obmywający nagie ciało. Codzienny poranny wodny rytuał budzi, orzeźwia, odświeża.. Zawsze w klapkach, by nie wywinąć orła na mokrej posadzce, przemierzam hol z opasującym biodra ręcznikiem by nastawić ekspres do kawy. Hotelowy szlafrok wisi od początku przyjazdu. Czemu go nie używam? Nie wiem. Lokalna stacja radiowa KRTY ustawiona na częstotliwość 95,3 FM puszczała w kółko muzykę country. Entuzjazm prowadzącego audycje rozchodził się jak fala tsunami po pokoju: Yeeaha! Hej kowboje wita was BIG FRED. Budzimy się razem z rytmami muzyki country. Kawałek A country boy can survive  dedykuje wszystkim tym, którzy właśnie wsiadają na konie i ruszają wyganiać bydło w step. Na prerii w dali gdzieś kowbojów znika sznur, wiatr niesie pieśń, nuci jeszcze chór. Śpiewa Hank Williams Jr.. –  otworzyłem drzwi wejściowe i schyliłem się po gazetę. Leżała równiutko na ażurowej wycieraczce antypoślizgowej z kauczuku naturalnego o wymiarach 40x60 cm. Przeczytałem w myślach: Los Gatos Weekly Times. Jak donosi artykuł na pierwszej stronie niejaki Dave House, były inżynier w dziedzinie telekomunikacji w Saratodze, odchodząc na emeryturę zdecydował się założyć winiarnię. Na zdjęciu stoi wśród krzaków winorośli trzymając w prawej dłoni kieliszek napełniony winem a w lewej butelkę cabernet sauvignon. Idealny sposób na dożycie późnej starości – pomyślałem. Średnia temperatura od czerwca do sierpnia mieści się w granicach 25-30 stopni Celsjusza. Takie warunki sprzyjają powstawaniu winnic w tym rejonie. Jest ich niemało. Wyrastają jak grzyby po deszczu. Przekartkowałem gazetę i wyrzuciłem do kontenera na śmieci. Niebieski ręcznik z trójkątnym wzorkiem zsunął mi się z bioder i szybko go przytrzymałem by przypadkiem kogoś nie zrazić golizną. Wróciłem do kuchni po kawę. Była gotowa do spożycia. Zamykając oczy i biorąc pierwszy łyk poczułem niepowtarzalny smak i rozkosz zjawiskowego aromatu. – Mmm- mruknąłem radośnie. Podszedłem do okna z kubkiem kawy i spojrzałem na budynek w sektorze A. Na samej górze mieszka Jerry Hugh. Od ostatniego wydarzenia w restauracji minął tydzień. Nadal wstydzę się spojrzeć mu prosto w oczy i przeprosić. Przez moje wybryki Jerry tylko traci klientów. Tak dłużej być nie mogło. Udałem się do sypialni i wyciągnąłem z szafy biały szlafrok z wyszytym logo Los Gatos Lodge. Wybiegłem w pośpiechu na zewnątrz łapiąc właśnie nadjeżdżającą hotelową taksówkę.
- Gdzie trzeba, złociutki? – zwrócił się do mnie kierowca, czarnoskóry w hawajskiej koszuli z papierosem w ustach.
- Do sektora A, radzę się pospieszyć jeśli interesuje Pana dodatkowa zapłata, grubiutki – odparłem z uśmiechem.
- Już się robi! – krzyknął i ruszył z piskiem opon aż mnie wbiło w fotel.

środa, 20 lipca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi.. (8)

            Samolot Lufthansy airbus A380, obsługujący rejs numer LH9052, wystartował punktualnie o godzinie 14 przy słonecznej sierpniowej pogodzie z portu lotniczego we Frankfurcie nad Menem. Planowany czas przylotu do Los Angeles to 1:14 w nocy. W samotności, w hermetyzowanej kabinie, w klasie ekonomicznej wsparty na wygodnym klimatyzowanym fotelu rozmyślałem o przeszłości i przyszłości. Czy będę w stanie zaaklimatyzować się na nowym kontynencie i pogodzić się z obecną sytuacją? Podświadomie wierzyłem, że tak. Że, wiem co robię. Wielokrotnie latałem samolotami w Polsce i ani razu nie przeszło mi przez myśl, że mogę stać się ofiarą wypadku lotniczego. Ledwie skończył się ląd europejski, samolot Lufthansy nagle zaczął się trząść i drżeć. Akurat skończył się utwór muzyczny nastawiony na odtwarzaczu mp3 gdy moje ciało niby podłączone do kontaktu drgało jak wibrator. Nad siedzeniami zapaliły się napisy: Proszę zapiąć pasy a z głośników pokładowych padły słowa kapitana: Szanowni państwo, proszę pozostać na miejscach i nie odbezpieczać pasów. Spodziewamy się poważnych turbulencji z powodu burzy nad Atlantykiem. Proszę zachować spokój. – rozłączył się.
Moje pierwsze wrażenia po przyjęciu do wiadomości o możliwym zagrożenia były bardzo intrygujące. Podczas gdy reszta pasażerów krzyczała i lamentowała coś w stylu:
- Aaaaaa, a co, jeśli spadniemy! Kurrrwaa! Czy w tym oceanie są rekiny?!– ja patrzyłem przed siebie na wbudowany w oparcie fotela wyświetlacz LCD, który od początku lotu wyświetlał programy przyrodnicze z serii National Geographic.
     Pustynia Namib jedno z najbardziej wyjątkowych środowisk na ziemi. Mieszkają tu równie wyjątkowe stworzenia, które potrafią przetrwać w tym dziwnym krajobrazie. Oto opowieść o surykatkach z pustyni Namib. Mają 30 cm długości, ważą niespełna kilogram. Te stadne ssaki przystosowały się do życia w stadnych warunkach. Ich siłą jest wspólna walka o przetrwanie… – słuchałem lektora póki coraz głośniejsze wrzaski w końcu zagłuszyły dźwięk odbiornika. Pozostał tylko i wyłącznie obraz zgrupowanych surykatek stojących na baczności mierzących po horyzont. Turbulencje ustały a kapitan z ulgą podał komunikat:
     Szanowni państwo, pragnę poinformować, że samolot airbus A380 rejs numer LH9052 z Frankfurtu do Los Angeles kontynuuje swój lot bez zastrzeżeń. Przepraszam w imieniu załogi za wszelkie utrudnienia. Życzę udanego lotu. – rozłączył.
     Spojrzałem się w lewo i w prawo by ocenić sytuację. Stewardessy stwarzały właściwą atmosferę wśród zestresowanych pasażerów. Sprawowały się wzorowo. Schludne i eleganckie ale także seksowne a nie rzadko drapieżne. Jedna wyjątkowo mi wpadła w oko. Podeszła do mnie z przeświadczeniem że jestem przejęty turbulencjami i potrzebuje pomocy. Poprosiłem by usiadła mi na kolanach i przytuliła mnie mocno. Zgodziła się. Uniosłem prawą rękę i zająłem się tarmoszeniem jej pięknych, bujnych, kasztanowych włosów. Niebieskie oczy, długie czarne rzęsy, usta raczej wydatne, delikatny nosek, gładka skóra, którą mogłem gładzić bez końca i ponętne piersi. Mruczała mi do ucha melodię. Pamiętam ją do dziś: Mmmm, mmmmmm.. Coś niesamowitego. Jednak nic nie trwa wiecznie, a szkoda. Stewardessa została odciągnięta przez jej koleżankę w kierunku drugiego końca kabiny pasażerskiej i zajmowała się dalej innymi. Ja natomiast zapragnąłem snu. Tylko spojrzałem na zegarek: 17:28. Wyregulowałem fotel tak aby znaleźć się w pozycji leżącej. Przymknąłem powieki i zasnąłem. Obudziła mnie równie ładna stewardessa słowami:
- Proszę Pana. Właśnie wylądowaliśmy w Los Angeles. Proszę się przygotować do opuszczenia samolotu – uśmiechnęła się lekko gdy otwarłem powieki.
- Dobrze – odparłem cicho i wziąłem się za odpinanie pasów bezpieczeństwa.