środa, 21 grudnia 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (17)

   Nagle wszystko zmieniło się nie do poznania. Nie czułem gruntu pod nogami. Zawisłem w powietrzu na wysokości około 300-500 metrów mając pod sobą dzienną panoramę jakiejś metropolii. Przestraszony machałem gwałtowanie rękami i nogami jak rozwścieczony kurczak. Lecz nadal tkwiłem w tym samym punkcie przestrzeni. Bałem się, że lada chwila ktoś włączy grawitacje i roztrzaskam sie o powierzchnię ziemi. Dlaczego znowu mi się to przytrafia? Strach przed upadkiem z dużej wysokości?! Ogarnęła mnie panika. Serce kołatało mi jak szalone. Z trudem mogłem zaczerpnąć tchu.. Zamknałem oczy. Policzyłem do trzech, głośno: Raz, Dwa, Trzy...- poruszyłem powieką i powolutku wpuszczałem do oka promienie słoneczne bezchmurnego nieba. Ledwie się zorientowałem, jak za machnięciem zaczarowanej różczki wszystko wróciło do pierwotnego stanu. Wszechobecna pustka i biel. Poczułem grunt pod nogami.
   -Ale z ciebie kłębek nerwów, Bradeniowski. Myslalam, że spodoba ci sie widok z lotu ptaka na twoje rodzinne miasto 50 lat później - powiedziała Patysia i odwróciła się do mnie bokiem. Milczałem.
Świadomość uchwycenia jakiegos szczegółu który mógł przypominać Warszawę którą znałem od lat nie pozwalała mi skojarzyć czegokolwiek w tak krótkim przedziale czasu. Ona ciągnęła dalej: Tak. Zrobiłam to specjalnie. I wiedz, że to nie koniec niespodzianek. Musisz sobie zdać sprawę Bradeniowski, że wyrządziłes sporo krzywd niewinnym ludziom. Co słychać u twojej byłej żony? - cisza- Nie wiesz. Co z tego że przesylałes jej pieniądze, jak ona z miesiąca na miesiąć, z roku na rok usychała jak roślinka nie podlewana konewką. Tak się zadłużyła, że oprócz tego, że  musiała pozbyć się mieszkania to długi przeszły na najbliższą rodzinę. Wysłała Tobie list pożegnalny na adres korenspondecyjny w Los Angeles. Pewnego jesiennego popołudnia zarzyła całe opakowanie pigułek przeciwbólowych i skoczyła z mostu do Wisły. Na drugi dzień wyłowiono jej ciało i stwierdzono zgon.- krzyczała z żalem. Nadal milczałem.A ona nadal stała do mnie bokiem i mierzyła mnie przenikliwym wzrokiem. Monolog Anioła Patysi z Wydziału Prewencji działał  na mnie uspokajająco i oczyszczająco - No tak. Bo ty - w tym momencie uniosła prawe ramię do góry z palcem wskazującym celującym w mojąstronę - wolałeś uwalić się w trzy dupy tą twoją ulubioną whisky z lodem w Hotelu Los Gatos Lodge i zwierzać twemu wiernemu barmanowi. - zrobiła krótką pauzę, poczym wypowiedziała jego imię i nazwisko litera po literze: J..E..R..R..Y  H..U..G..H
W końcu przerwałem milczenie i powiedziałem ze łzami w oczac: Chce się z nim zobaczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz