piątek, 17 lutego 2012

Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 6)

BRADERCIO: Nastała grobowa cisza. Poczułem dreszcz, który przebiegł mi po całym ciele. Mimo to stwarzałem wrażenie opanowanego. Czekałem aż sama coś powie. Nie chciałem jej zmuszać. Usiedliśmy na skórzanej kanapie. Jej twarz pokrywały łzy i smutek. Wyciągnąłem drugą szklankę z barku i nalałem sobie i jej whisky na tzw.'dwa palce'. Wypiła łyk i zaczęła relacjonować przebieg wydarzeń - Po próbie koncertowej w studio nagrań zbierałam się z koleżankami z grupy instrumentów smyczkowych do wyjścia ubierając płaszcz, szalik, czapkę. Wiadomo. I nagle podszedł do mnie pewien nieznajomy mężczyzna w płaszczu. Przedstawił się jako Marco de Villa.Z pochodzenia Hiszpan. W Polsce jest od niedawna. Handluje starymi meblami. Był bardzo uprzejmy i wyznał mi, że jestem jego idolką sceniczną. Że świetnie prezentuje się na scenie jako skrzypaczka. Byłam zmęczona tego dnia. Śpieszyłam się do domu. Dziewczyny nalegały wcześniej bym się z nimi zabrała. Tyle że podróż autobusem trwałaby zapewne ponad godzinę. Nieznajomy podchwycił tą informację i zaproponował, że podwiezie mnie na miejsce, ponieważ akurat jedzie w trasę do Lublina służbowo. Nie wiem czemu się zgodziłam. Miał miłe usposobienie i nie miał złych zamiarów. Wyszliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do ogromnej Toyoty Land Cruiser. W środku luksusowe wnętrze, drewniane wstawki, takie tam bajery, nie skupiałam się na szczegółach - przerwała na moment by uchylić szklankę do ust - przez całą drogę opowiadał o swoim życiu, o tym jak dobrze się czuje w Polsce, jaki to cudowny kraj. I w pewnym momencie rozmowa przeniosła się na tematy bardziej osobiste. Pytał się czy mam męża? - nie był zadowolony gdy potwierdziłam że jestem mężatką - nagle jego ton wypowiedzi zmienił się, krzyczał coś o bractwie ze bractwo się pogniewa na mnie, że skonasz w męczarniach za to że wiążesz się z jednym mężczyzną..- nie mogłam wytrzymać tego dłużej, akurat stanęliśmy na światłach. Pomyślałam, to dobry moment na ucieczkę. Szarpnęłam klamką od drzwi samochodu i wybiegłam na tyle szybko ile się da. Udało mi się podążyć na przystanek skąd akurat odjezdzał autobus do Mińska Mazowieckiego. Dziękowałam kierowcy że na mnie poczekał...- słuchałem jej z uwagą co jakiś czas uspokajałem ją obejmując ramieniem - Skąd tatuaż za uchem? - spytałem. Przyjechałam tu koło 20. Nagrał mi się na sekretarkę. Cała drżałam. Ten jego głos dźwięczał mi w uchu. Strach był ogromny. Zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. W końcu zauważyłam auto, poznałam tego Land Cruisera. Nie wiem jakim sposobem otworzył drzwi. Miał odpowiedni sposób, narzędzia, nie przyglądałam się. Rzucił się na mnie. Przytknął mi do ust jakąś szmatkę. Zrobiło mi się słabo. Poczułam się sennie..i dalej nic nie pamiętam...
IRENKA: "- Zrozum, naprawdę nie mam nic wspólnego z tym człowiekiem! " Byłem w szoku. "O jakim bractwie on mówił?" Natalia zawstydziła się... "Chodzę na pewne spotkania od niedawna...nie chciałam Ci mówić, bo pomyślałam, że będziesz się smiac... Marca widziałam tam kilka razy, ale nawet nie zamienilismy ze sobą słowa. Nie miałam pojęcia, że wie gdzie mieszkam, pracuję...szukałam tam tylko  wsparcia. Brakowało mi tego od Ciebie, bo tak mało czasu spędzamy razem ostatnio... ten tatuaż... musi zrobic sobie każdy, kto wstępuję do grupy. To chyba nic złego...wiesz, takie poczucie wspólnoty..." Myślałem, że przesłyszałem się. "Natalia! To jakaś chora sekta! Jak możesz być tak zaślepiona i naiwna! Natychmiast musimy zgłosić to całe zajście na policji. Ubieraj się, idziemy." Natalia jednak nie ruszyła się z miejsca. "Nie moge tego zrobić Grzegorz..."

Tyle. Bez zakończenia. Tylko trzy kropki...a może aż trzy kropki...choć miejscami zdarzało się mi postawić trzy przecinki ,,, no i co mi zrobicie, spece od kultury słowa pisanego? :) Adios compañeros!

Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 5)

BRADERCIO: Następnego dnia wziąłem sobie wolne. Sytuacja tego wymagała, zresztą mój kolega z branży zgodził się przejąć tymczasowo moje obowiązki. Samochód odstawiłem do warsztatu, zrobiłem zakupy i wróciłem do domu. Natalia jeszcze spała. Dochodziła 10 rano. Przyrządziłem jajka w majonezie z kiełkami, naleśniki z dżemem z czarnej porzeczki oraz tosty. Wszystko podane na tacy. Do tego szklanka soku z wyciskanych pomarańczy. Całość zaniosłem na górę do sypialni.Wewnątrz światło od wschodu padało na twarz, szyję i gołe ramiona Natalii. Leżała płasko na plecach. Spała. Odłożyłem tackę i podszedłem do niej bliżej by ją obudzić -Dzień dobry kochanie, mam coś dla ciebie - powiedziałem z uśmiechem. Natalia niechętnie otworzyła oczy - Ojej, jak już jest późno - westchnęła - oparła się o poduszkę. - Proszę, śniadanie do łóżka - wręczyłem jej tackę ostrożnie - Ojej to dla mnie? Nie musiałeś. Ale ty jesteś kochany, Grzesiu - pocałowała mnie w usta - Tak, wiem - odparłem skromnie - To ty sobie tu spokojnie jedz, a ja zejdę na dół posprzątać w kuchni. Trochę napaskudziłem - oboje roześmialiśmy się. - Idź, idź - zgodziła się Natalia. W rzeczywistości w kuchni już posprzątałem. Chciałem zyskać trochę czasu, by móc rozwikłać tą całą sprawę z tatuażem. Dlatego numer z automatycznej sekretarki zapisałem w moim telefonie komórkowym i wyszedłem przed dom,,
IRENKA: ... tak, jak się spodziewałem facet nie odbierał telefonu. Zapewne ma coś do ukrycia. Byłem już coraz bardziej zniecierpliwiony i wściekły. Za wszelką cenę musze dowiedzieć sie co takiego stało się  poprzedniej nocy. Zawróciłem do domu. Natalia akurat schodziła do kuchni. Miała podkrążone oczy.  Usmiechnęła się delikatnie. Znałem swoją żonę i wiedzialem, że ten uśmiech to zwykły kamuflaż. Dlatego od razu przeszedłem do rzeczy: "Kochanie powiedz mi o wszystkim. Tu i teraz." Nagle pobladła, a w jej oczach mozna było ujrzeć jedno: strach. Przytuliłem ją natychmiast. " Nooo... już dobrze, nic Ci nie grozi. Jestem tu." Natalia schowała sie w moich ramionach, jak bezbronna, mała dziewczynka. "Chciałam Ci o wszystkim powiedzieć przy kolacji...co się stało? nie bylo Cię całą noc!" Wytłumaczyłem jej wszystko po kolei, po czym pozwoliłem mówić dalej. "Ostatnio nie było między nami najlepiej... czułam, że oddalamy się od siebie. Ty tyle czasu spędzasz poza domem, masz delegacje, spotkania z kontahentami... podczas, gdy ja siedzę tu sama po pracy do póżnego wieczora... Kocham Cię Grzesiu, wiesz o tym, prawda? Nie chciałam Cię okłamywać...po prostu milczałam. Wiem, to tez kłamstwo w pewnym sensie...nie potrafiłam inaczej. Sądziłam, że wszystko jest w porządku...nie robiłam przecież nic złego.." Zapytacie jaka była moja pierwsza myśl? "Zdradziła mnie. A ja głupek, nie miałem nawet czasu by to zauważyć... ale Natalia? Moja ukochana Natalia? Nie, to nie może byc prawda..." Jednak ona nie znała moich myśli, mówiła dalej... Oczywiście, że mnie nie zdradzila. Jednak to, co usłyszałem po chwili napełniło mnie jeszcze większą grozą...

Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 4)

BRADERCIO: Z barku wyciągnąłem butelkę whisky Ballantines i nalałem do kwadratowej szklanki. Do środka wrzuciłem dwie kostki lodu. Przechyliłem szklankę do ust i wypiłem całą zawartość. Moje ciało przeszedł dreszcz. Nastawiłem płytę Carlosa Libedinskiego na utwór Mi buenos aires querido. Muzyka tanga argentino zawsze koiła moje zmysły. Tak też było i w tym przypadku. Jednak to nie zwolniło mnie od myślenia o tym co zaszło. Wytatuowany wąż za uchem. To nie może być przypadek, że zarówno moja żona jak i ten pijak mają ten sam znak na ciele. Ktoś tu był. No to dowiedzmy się w jaki sposób dostał się do środka skoro drzwi były zamknięte od wewnątrz. Odstawiłem szklankę i poszedłem się rozejrzeć po domu. Szukałem jakiegoś szczegółu, czegoś co wydawałoby się odstępstwem od reguły. Wybite okno, wyważone drzwi od spiżarni? Nic z tych rzeczy. Odsłuchałem wiadomości w telefonie stacjonarnym. Automatyczna sekretarka zarejestrowała wszystkie moje połączenie przekierowane z mojego telefonu wtedy gdy próbowałem się dodzwonić do żony oraz .. wiadomość otrzymaną o godzinie 19:54: Natalia, niestety nie dajesz mi wyboru, skoro sama nie raczyłaś ruszyć się na spotkanie bractwa to przykro mi ale sam muszę się pofatygować. Miałem cię przedstawić Mistrzowi. Jak teraz mu spojrzę w oczy?! Obiecałaś, a obietnic się nie łamie!. Nie próbuj żadnych sztuczek! Będę za kwadrans! Ciao. - przesłuchałem tą wiadomość kilkakrotnie aby zapamiętać bądź możliwie skojarzyć głos mężczyzny, i po tym można było stwierdzić, że akcent miał hiszpański, mimo że mówił po polsku. Co więcej to był gruby głos więc mogłem się co najwyżej domyślać że mam do czynienia z człowiekiem w średnim wieku, może 40-45letnim? Dziwiło mnie czemu ukrywała przede mną, że zadaje się z takimi ludźmi? No cóż nie ważne. Wiedziałem, że muszę mieć ją teraz na oku, przez całą noc. Wróciłem na górę, wziąłem prysznic i udałem się do sypialni. Ostrożnie położyłem się na łóżku zasunąłem kołdrę byle by nie obudzić Natalii. Spała na boku odwrócona do mnie plecami. Jej oddech był lekki i spokojny. Przybrałem podobną pozycję obejmując ją ramieniem...
IRENKA: ... Chciałam mu o tym powiedzieć. Naprawdę. Specjalnie zrobiłam w tym dniu kolację. Nie miałam już sił ani odwagi, by dłużej milczeć. Bardzo go kocham i nie chcę by stracił do mnie zufanie. Teraz już wiem, że być jednym z nich oznacza stan nieodwracalny. Nie przypuszczałam, że stanie się to, co po prostu mnie przerosło... Boję się. On tu kiedyś i tak przyjdzie. Może już niedługo. Grzegorz mnie obroni tego byłam pewna, tylko proszę niech już wróci do domu...

Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 3)

BRADERCIO:.. Siedziałem w środku samochodu ciągnionego przez pojazd holowniczy obserwując bacznie otoczenie. Poinformowano mnie, że zabrakło mi paliwa i jechałem długo na rezerwie przez to silnik przestał pracować. Po około dziesięciu minutach ujrzałem z prawej strony drogi zieloną tablicę Mińsk Mazowiecki. Uff, wreszcie - pomyślałem. Zaraz wyjeżdżając ze strefy leśnej skręciliśmy w prawo w ulicę Spacerową i lada chwila byliśmy na miejscu. Opłaciłem koszty transportu po czym zwróciłem się w kierunku domu który ku mojemu zaskoczeniu był ciemny w środku. Nie paliło się żadne światło. Trochę mnie to zaniepokoiło. Przekroczyłem furtkę i szybko podbiegłem do drzwi. Drzwi były zamknięte.Wyjąłem z kieszeni klucze i odblokowałem zamek. Drzwi uchyliłem na zewnątrz..poowooli.. pomału.. ostrożnie. Wiązka światła latarnii od strony ulicy padła na ciemny przedpokój. - Natalia? To ja Grzegorz - odparłem normalnym głosem. Zamknąłem za sobą drzwi i włączyłem światło. Cisza. Przeraźliwa cisza. Spojrzałem na zegarek. Była 21:03. O tej porze powinna siedzieć na kanapie przed telewizorem gapiąc sie w swój ulubiony serial. W kuchni na dole też jej nie było. Żadnej kolacji? Żadnych śladów przyrządzania czegokolwiek? Dziwne - był spokojny. Na co dzień potrafiłem oddzielić życie prywatne od zawodowego. W pracy często puszczały mi nerwy, ale w domu hamowałem emocje. I tak było tym razem. Skoro na dole jej nie ma, to może na górze. Sprawdźmy. Wspinałem się po schodach nawołując Natalię by się odezwała, ale nic to nie dało. Przytrzymując się poręczy dotarłem na piętro gdzie po lewej stronie mieściła się sypialnia, a po prawej łazienka. Nagle usłyszałem płacz, który ewidentnie dobiegał z łazienki. Wtargnąłem do środka i ujrzałem skuloną pod tryskającym wodą prysznicem, całą mokrą Natalię. Płakała kryjąc łzy w dłoniach..
IRENKA: "-Natalia?! Kochanie, co się stało?!" Jej ciało było blade, a ona sama cała roztrzęsiona. Nie mogła przestać płakać. Wytarłem ją ręcznikiem, zaprowadziłem do sypialni i cały czas przytulałem chcąc dodac otuchy. W końcu usłyszałem jej słowa "On tu był." "Kto?-spytałem." Nic nie odpowiedziała, po prostu zasnęła z wyczerpania w moich ramionach. Nie wiedziałem co się stało, jednak znam swoja żonę i wiedziałem, że stało się coś strasznego. Byłem załamany. Postanowiłem jednak jej nie budzić. Sen z pewnością doda jej sił. Schodząc na dół do kuchni coś, oprócz tego załego zamieszania nie dawało mi spokoju. Ten znak. Tatuaż. Tatuaż za uchem Natalii. Wąż, którego nigdy wcześniej nie było...
Dokładnie taki sam, jak na ciele mieszkańca wsi, który leżał nieprzytomny w rowie....

Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 2)

BRADERCIO: .. gdyż idąc poboczem drogi nagle zauważył leżącego w rowie człowieka. Podszedł bliżej. Starszy mężczyzna, najwidoczniej mieszkaniec wsi, obrócony na brzuchu, przodem do ziemi nie dawał znaków życia. W takich przypadkach należało działać od razu - Czy Pan mnie słyszy? - zapytał Grzegorz, przy czym dotykając, szturchając go, próbował stwierdzić czy jest przytomny. Obrócił go na plecy. Klatka piersiowa starszego mężczyzny opadała powoli w górę i w dół. To dobrze. Poczuł zapach wydychanego alkoholu. Nagle wydał z siebie jakiś odgłos, coś w stylu eee.. może eeyy. Chwycił go za ramię i wydostali się oboje z rowu. Mężczyzna był ociężały. Stawiał pojedyncze kroki, w żadnym razie nie ułatwiał zadania Grzegorzowi. I teraz pytanie co robić? Bowiem nie zapominajmy, że celem Grzegorza było dotarcie do najbliższej stacji benzynowej. No cóż, dobro innych ważniejsze od jakiejś tam benzyny. Z nad przeciwka pojawił ktoś kto rozpoznał poszkodowanego. Był nim Witold K., sołtys wsi, który zaoferował pomoc. Odciążył mnie, biorąc pijanego mężczyznę za prawe ramię mówiąc - Zabierzemy go do mojej chałupy - uśmiechnął się.. .
IRENKA: ...na co Grzegorz odetchnął z ulgą. "Wszystko będzie dobrze, ten dzień wkrótce minie." Chałupa Witolda K. okazała się dość dużym i przytulnym domem. Kładąc miejscowego pijaka do łóżka doszli do wniosku, że nie ma sensu dzwonić po pogotowie. "To mu się często zdarza. Niedawno stracił pracę. Wyśpi się i wróci do normy- rzekł sołtys" Grzegorz domyślał się co to za "norma", ale nie chciał wdawać się w niepotrzebne dyskusje. Jak najprędzej chciał wrócić do domu, do Natalii... właśnie co z nią? Nadal nie odbiera komóki. Nawet jeśli jest w pracy zawsze się odzywa w ciągu dnia. Nie wiedzieć czemu złe przeczucia nadal nad nim wisiały niczym ciemne chmury na niebie tego dnia. Okazało się, że Witold K. był jednym z tych co zaczynają mówić i nie potrafią skończyć. Opowiadał o tutejszej wsi i życiu ludzi, którzy tu mieszkają. Jego żona chętnie podsunęła im drugie śniadanie i gorącą herbatę. Sołtys w pewnym momencie zaczął mówić o tym, że od jakiegoś czasu w okolicy grasuje tajemniczy mężczyzna, który stwarza poważne problemy. "Na razie nikt go nie potrafi uchwycić- powiedział." "Co konkretnego zrobił?-spytał Grzegorz" Nie zdążył jednak usłyszeć odpowiedzi, gdyż w końcu pomoc drogowa przyjechała pod dom sołtysa. Grzegorz uprzejmie podziękował za gościnę po czym wyszedł, by razem z pracownikami odholować samochód. "Jeszcze trochę i będę w domu"... nieuchronnie zbliżał się do tego, co nieuniknione...

Historia wyjęta prosto z pieca, czyli współpraca z irene-dancer (porcja 1)

BRADERCIO: Pewnego październikowego wieczoru krajową 17stką, tzw. trasą lubelską podróżował 22 letni sprzedawca zabawek Ggrzegorz W. Już był po pracy, w drodze do domu, do Mińska Mazowieckiego. Na miejscu czekała na niego żona z kolacją. Przed Kołbielą zasygnalizowano objazd do Mińska Mazowieckiego
okolicznymi wsiami przez Rudno, Grzebowilk, Mikanów oraz Hutę Mińską.
Na drodze było pusto. Radiowozy policyjne zdawały się być niewidoczne, dlatego też, Grzegorz chętnie zwiększał prędkość by z każdą sekundą przybliżyć się do celu. 
Jednak nagle przed przejazdem kolejowym w Grzebowilku silnik 1.4 turbo Opla Astry IV z niewiadomych przyczyn przestał pracować. W pierwszej fazie jakby się krztusił, a następnie wydobył z  siebie jakby odgłos
spuszczanego powietrza z dętki rowerowej. Grzegorz W. wysiadł z auta, otworzył maskę i spojrzał do środka. Sporo dymu i nieprzyjemnego zapachu spalenizny. Cóż. Nie da się z tym nic zrobić- pomyślał.
Wybrał w telefonie komórkowym numer pomocy drogowej i zgłosił awarię. Obiecali że przyjadą tak szybko jak tylko to będzie możliwe. Mało konkretna odpowiedź - pomyślał Grzegorz. Rozłączył się i
wrócił do samochodu. Zamknął wszystkie drzwi, ustawił wybraną wcześniej stację radiową, po czym oparł się wygodnie na fotelu i zasnął...
IRENKA: ... obudził go straszny ziąb- był już przecież październik. Grzegorz spojrzał na telefon: kilkanaście nieodebranych połączeń od żony. "Pewnie bardzo się martwi. Jak mogłem tak po prostu tu zasnąć?-pomyślał."  Oczywiście pomoc drogowa nie zjawiła się. Wysiadł pospiesznie z samochodu. Postanowił udać się na najbliższą stację benzynową, wypić poranną kawę i poprosić o pomoc. Natalia (jego żona) nie odbierała telefonu. Pochmurne niebo i silny wiatr nie zapowiadały niczego dobrego. Burza zbliżała się wielkimi krokami. Jednak to nie pogoda budziła w Grzegorzu niepokój. Coś było nie tak. "Daj spokój stary, to tylko zmęczenie- wmawiał mu wewnętrzny głos." Doskonale wiedział, że to nieprawda. Czuł, jakby tej nocy wydarzyło się coś więcej... coś o czym nie potrafił sobie w tej chwili przypomnieć... coś bardzo ważnego i nieodwracalnego... Coś, w czym uczestniczył. Mężczyzna starał się przegonić wszystkie ponure myśli. Całe  szczęście stacja była już niedaleko. Niestety, jego złe przeczucia miały już wkrótce powrócić...

sobota, 11 lutego 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (29)

Jerry jak powiedział tak zrobił. Jajecznica z ogniska smakowała lepiej niż taka smażona w domu. Jak to wyglądało? Oczywiście potrzebne były odpowiednie składniki. 6 kurzych jaj, boczek, cebula, szczypior, masło zamiast oleju do smażenia oraz patelnia z rączką, do której zamocowano gruby kij. Najpierw wrzucił nie za drobno pokrojony boczek, następnie dużo posiekanej cebuli, którą smażył aż do zeszklenia. Następnie dodając jajka mieszał je do momentu gdy się zetną. Czas realizacji trwał niespełna 5 minut, a efekt końcowy i degustacja zakończyła się powodzeniem. Jerry przyznał mi się, że przyrządzenie jajecznicy to nie koniec jego zdolności kulinarnych, bowiem kończąc szkołę gastronomiczną w Illinois nauczył się przyrządzać masę potraw typu kaczka z nadzieniem jabłkowym, królik z warzywami i rozmarynem, wołowina po burgundzku itd.
- Zjemy i zbieramy się stąd. O 8:59, czyli za niespełna godzinę, mamy pociąg ze stacji w Ząbkach w kierunku Dworca Wileńskiego.O 9:06 jesteśmy na miejscu. Stamtąd podjedziemy tramwajem 18stką do Centrum gdzie się przesiądziemy w linię autobusową 175 która zawiezie nas bezpośrednio na lotnisko. O godzinie 10:05 odlatuje samolot Boeing 734 o numerze lotu LO433 klasa biznesowa. O 13:55 lądujemy w Madrycie na Aeropuerto de Madrid-Barajas. Jeśli myślisz że blefuje mogę przynieść bilety lotnicze. Są w namiocie - przyglądałem się jego oczom szukając kłamstwa, ale nie znalazłem w nich cienia ułudy, jedynie niesamowite ciepło potwierdzające słowa mężczyzny.
- Skąd tak nagła zmiana planów? O ile dobrze się orientuje mieliśmy rozprawić się z mafią ząbkowską, w końcu po to mnie tu sprowadziłeś, żeby mnie przeszkolić w posługiwaniu się bronią i zaatakować wroga - odparłem.
- Pojawiły się nowe okoliczności. Rzuciłem fałszywy trop, więc zanim w ogóle nas znajdą minie pewnie jeszcze z kilka dni, podczas gdy my będziemy już poza granicami Polski. Miałem ci to powiedzieć później, ale skoro zacząłeś temat, to.. - zrobił kilku sekundową przerwę by zaczerpnąć powietrza i kontynuował - Wiesz, Michał są sprawy o których nie byłeś świadom dotychczas..- przerwałem mu.
- Serio? Jakoś mnie to nie dziwi. Ciągle mi się wydaje, że coś się dzieje nie tak. Nawet teraz nie mam pewności po tym co usłyszałem od ciebie, czy ty jesteś realny czy to co mnie otacza, ten las, jest realny, czy po prostu sobie to ubzdurałem i majaczę bez sensu..
-Uspokój się -złapał mnie za ramiona i potrząsnął mną - gwarantuje ci, że to co widzisz jest prawdziwe. Mogę cię nawet uszczypnąć jeśli chcesz - uszczypnął, poczułem lekki ból - posłuchaj mnie, przerwałeś mi, a to nie ładnie z twojej strony. Twoja żona nie żyje i nie pytaj mnie dlaczego bo i tak ci nie powiem, bo nie znam szczegółów. W Madrycie oczekuje cie twoja córka.- poderwał głos gestykulując rękoma- Tak, masz 8 letnią córkę. Ma na imię Marjorie i obecnie mieszka na przedmieściach Madrytu z kuzynem Joanny. To długa historia. Jeszcze zdążę ci ją opowiedzieć. Wiedz że jesteś biologicznym ojcem. Tyle mam ci do przekazania na teraz. - wstał i zniknął w namiocie. Był lekko poddenerwowany. Ja nie. Słowa usłyszane we śnie nabierały sensu. Czeka mnie wyzwanie które zakończy się pomyślnie. Zacznę żyć tak jakbym się narodził na nowo. To prawda. Mam córkę i to się teraz najbardziej liczy..

środa, 8 lutego 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (28)

Dotknąłem cię Patysiu gdy leżałaś u mnie w pokoju hotelowym, we śnie odurzona myślami, o tym jak wyjść z tej trudnej sytuacji. Siedziałem obok i  oglądałem Cię w białej anielskiej tunice z delikatnego, przewiewnego materału, tej w której prezentowałaś się dotychczas wydając mi rozkazy, tam na górze. Jednakże czerwoną lampeczkę gdzieś zawieruszyłaś?Kasztanowe bujne włosy, które zawsze podziwiałem, miałaś rozczochrane, potarmoszone bezładnie. Czyżbyś utraciła licencję anioła? Upadły aniele? Diablico.
Westchnąłem Zacząłem delikatnie od muśnięcia dłonią twojego prawego policzka. Potem drugiego.Jakich to kremów użyłaś, że skóra stała się jędrna w dotyku, nawilżona i bardziej gładka? Nie uzyskam odpowiedzi, bo w tej chwili śpisz. A ja ciebie dotykam dalej. Szyja, gładka jak jedwab przechodziła płynnie w tułów na gołe ramiona aż po same końce palców. Przeszkodę w dalszej eksploracji twojego ciała stanowiła tunika. Nie chciałem niszczyć tego co piękne dla oczu, dlatego wpadłem na pomysł by odkryć cię myślami. Zamknąłem oczy jednocześnie przybliżając dłonie do twojej klatki piersiowej, nie dotykając jej bezpośrednio  wodząc nimi w powietrzu niczym chmura przesuwająca się nad ziemią, osłaniająca cie przed promieniowaniem słonecznym czy też innym niekorzystnym zjawiskiem atmosferycznym. W celu lepszego wyobrażenia sobie oczekiwanego wyglądu piersi, uformowałem w dłoniach miseczkę C i bezkolizyjnie udało mi się dopasować odpowiedni rozmiar. Dalsze szczegóły odnośnie samej piersi nie miały dla mnie znaczenia, bowiem 'palczasta chmura' przesunęła się niżej na płaski brzuszek, w który chciałem wtulić swoja głowę, ale powstrzymałem się w porę, bo nagle znalazłem się na rozstaju dróg...
Cały czas zamknięte oczy miałem, a ty wyczułaś moment ten, aby przerwać w końcu piękny sen, rzuciłaś się w objęcia me, moje oczy otwarły się i usłyszałem od ciebie: Kocham Cię..

poniedziałek, 6 lutego 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (27)

-Nie ważne co sobie o mnie pomyślisz. Istotnie, mogłeś zareagować tylko w taki, a nie inny sposób. Ale uwierz mi, to normalne z punktu widzenia współczesnej psychologii. To co widziałeś było dziełem twojego umysłu. Wszelkie możliwe scenariusze zostały zrealizowane, no.. z moją niewielką pomocą, jednak to ty byłeś głównym kreatorem tego świata. Nie ruszając się z miejsca potrafiłeś sięgnąć tak daleko. Aż za ocean cie poniosło. Ale to nie koniec Twojej historii. Nie mało się natrudziłeś błądząc tu i tam w poszukiwaniu prawdy. Dlatego od teraz wszystko się odmieni. Czeka cię wyzwanie, które zakończy się twoim sukcesem. Odzyskasz reputację i staniesz na równe nogi. Zaczniesz żyć, tak jak byś się na nowo narodził...


Wstałem skoro świt wychodząc z namiotu zaczerpnąć świeżego, leśnego powietrza. Jerry właśnie rozkładał chrust i gałęzie na rozpałkę. - Nie chciałem ciebie budzić. Spałeś ponad 12 godzin. Przegapiłeś danie obiadowe - uśmiechnął się - Upolowałem dwie wiewiórki i lisa. -odparł. Wolałem tego nie komentować tylko zwróciłem uwagę na sposób rozstawienia paleniska. - Cztery patyczki wbite parami na krzyż w ziemię. Na tym rozpałka. Na rozpałce i wokół niej drobny chrust. Następnie warstwa drobnego chrustu. Na to warstwa gałęzi. A na koniec, w luce pod rozpałką - podpałka - drobne wiórki kory brzozowej - relacjonowałem przebieg powstawania paleniska. Iskra od zapałki zainicjowała płomień, którego czoło pięło się doń w górę i w górę. Usiedliśmy na pniakach. Jerry spojrzał się na mnie. Najwyraźniej chciał mi coś powiedzieć - Żartowałem z tymi wiewiórkami i lisem -uśmiechnął się znacząco - ugotowałem sobie ryż w rondelku i upiekłem na ogniu surowego kurczaka.. a no tak.. nie wspominałem ci że nie daleko mieści się sklep ogólnospożywczy skąd wziąłem te produkty. Hej, bracie co z tobą, taki jakiś nieswój, zrobię ci jajecznicę. Z głodu nie umrzemy! - krzyknął, a ja przytaknąłem - Tak, tak zrób coś do jedzenia.. - udał się do namiotu po jajka, a ja wpatrywałem się w czerwono-żółty płomień rozmyślając o tym co usłyszałem w trakcie snu..

sobota, 4 lutego 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (26)

   Nikt tak naprawdę nie wie co dzieje się w środku neoklasycystycznego gmachu poza godzinami urzędowania kancelarii prezesa rady ministrów przy Al. Ujazdowskich 1/3 w Warszawie. Owego feralnego czwartku, kiedy obywatele wyszli na ulice protestować przeciwko podwyżce podatków, polski premier Ferdynand Rychter zasiadł wygodnie w fotelu przy kominku pogrążony w smutku z powodu słabnącego poparcia dla rządu. Ostatni rok był decydujący. Plan gospodarczy dopracowany co do szczegółu okazał się fiaskiem. Minister finansów podał się do dymisji i uciekł z kraju. Wstydu narobił też minister zdrowia, który wprowadzając kosztowne reformy narobił kłopotu zarówno lekarzom jak i pacjentom. Ratunkiem okazało się alternatywne rozwiązanie: transfer pokaźnej gotówki zza oceanu, mowa jest o setkach miliardów dolarów za współtworzenie projektu budowy ośrodka badań fal sejsmograficznych w okolicy San Jose w Californii. Wykwalifikowana kadra naukowców z Instytutu Geofizycznego PAN działająca tam na miejscu miała brać udział w procederze o podłożu kryminogennym, a to za sprawą głównej strony tego interesu, amerykańskiego  biznesmena George'a Fergussona, który planował przy użyciu wzbudzonych fal sejsmicznych zrównać wszystko z ziemią w promieniu 100 km, by na powstałym terenie wybudować centrum elektrowni jądrowych.   W wyniku upozorowanej katastrofy naturalnej ludność byłaby zmuszona do migracji. Premier podpisał kontrakt z Amerykaninem i już w pierwszym miesiącu b.r wpłynęła do budżetu zaliczka w wysokości 10 mld dolarów. Wszystko szło jak po maśle, jednakże do czasu, kiedy pojawił się problem. Tym problemem okazały się dwa zdjęcia z koperty nadesłanej przez anonimowego nadawcę. Był na nich Michał Bradeniowski. Na odwrocie każdej z nich widniała informacja o następującej treści: ON WAS ZNISZCZY z podpisem F.Luppo.
W biurze pojawił się długo oczekiwany współpracownik premiera, można powiedzieć że jego prawa ręka, Teodor Kręglicki. Oficjalnie nikomu nie znany. Od 15 lat pracował w kancelarii w Departamencie Spraw Zagranicznych. Nieoficjalnie główny informator i koordynator realizacji przetargu z Fergussonem. Podszedł do biurka i zaczął oglądać zdjęcia. Pokiwał głową, zmarszczył czoło i spojrzał na premiera siedzącego wciąż w fotelu.
- Zawiodłem się na tobie Teodorze - odrzekł Rychter, po czym wyciągnął rękę spod kocyka, w której trzymał pistolet. Oddał dwa celne strzały. Jeden w okolice serca. Drugi w żołądek. Trafiony, upadł na podłogę, zbrukany krwią... cdn

środa, 1 lutego 2012

NYC Empire State Building - Check this out !

Dawno dawno temu.. No może nie tak dawno, ale pokolenie moich rówieśników tego nie pamięta, jak 17 marca w 1930r. w Nowym Yorku ruszyła budowa największego drapacza chmur w mieście. 3 tysiące robotników ruszyło pełną parą do pracy. Swoją determinacją pokazali, że 200% normy to dla nich nic, i 4,5 piętra na tydzień to dla nich pryszcz :) 1 maja 1931r. prezydent Hoover wcisnął przycisk (pstryczek-elektryczek) w Washington D.C., co spowodowało rozświetlenie całego budynku, tym samym doszło do oficjalnego otwarcia ESB. W tym samym roku William Lamb, główny architekt Empire State Building, zostaje nagrodzony the Architectural League's Medal of Honor za innowacyjność projektu, elewacja w stylu art deco Itd. itd
Od północy budynek graniczy z W 34th St, od wschodu z 5th Ave, od południa E 33rd St, a od zachodu? Nic nie ma (śmiech). No dobra żartowałem, jest to: 

86 piętro służy jako obserwatorium. Widok z wysokości 320 metrów na panoramę miasta może zapierać dech w piersiach, a co dopiero najwyższe 102 piętro, gdzie również mieści się obserwatorium, lecz pewnie 'paczenie' za dopłatą :). Co więcej, każdego dnia górna kondygnacja ESB zmienia swoje oświetlenie. Raz świeci się wyłącznie na biało, innym razem na niebiesko, na zółto itd. Na miejscu dostępna jest dla zwiedzających ekspozycja historyczna muzeum w związku z 80tą rocznicą powstania budynku. W związku z nadchodzącymi już niebawem Walentynkami ESB we współpracy z ColinCowie.com, tylko na potrzeby tego święta, organizują uroczystości weselne, no bo właściwie czemu nie? Każda kochająca się para chce by ich ślub był wyjątkowy, więc postawienie na ESB jest trafne moim zdaniem :) 
W tym roku wypada 35-ty Empire State Building Run up, bieg schodami na 85 piętro, podejmowany przez lekkoatletów z całego świata pokonując łącznie 1576 stopni. W zeszłym roku zwycięzcą okazał się Thomas Dold z Niemiec z czasem 10 minut i  10sekund. Alice McNamara z Australi pobiegła najszybciej spośród kobiet w ciągu 13 minut i 3 sekund. Impreza pod patronatem fundacji MMRF, która pomaga finansowo osobom cierpiącym na szpiczaka mnogiego (nowotwór układu krwiotwórczego).
Na koniec trochę na wesoło. Biegacz Godzilla i prawdziwa Godzilla (śmiech):