niedziela, 11 września 2011

Komentarz na boku, Bradeniowski w rozkroku

Ponieważ zbliża się okrągła rocznica zamachów terrostycznych na WTC na Manhattanie w New York City pragnę z głębokim żalem złożyc kondolencje rodzinom i bliskim ofiar. Wtedy śmierć poniosło blisko trzy tysiące ludzi. Teraz po dziesięciu latach od tragedii możliwość 'powtórki z rozrywki' staję się bardzo prawdopodobna. Komisarz policji w Nowym Jorku Raymond Kelly oświadczył, że 'na ulicach pojawią się patrole z psami przeszkolonymi do wykrywania materiałów wybuchowych a mosty, tunele i inna infrastruktura będą objęte dodatkową obserwacją' (CNN). Oczy świata są zwrócone na Manhattan! Natomiast nikomu nie przyjdzie do głowy, że również w Los Angeles istnieje WTC LA LB i potencjalne zagrożenie atakiem jest również możliwe. A jest w co celować. Spójrzmy na drapacze chmur w centrum miasta: Gas Company Tower, One California Plaza, US Bank Tower, Two California Plaza, and the Wells Fargo Tower plus reszta którą można pominąć. Pomyśleć, że ja byłbym w takim Wells Fargo Tower (brązowy drugi od prawej) w momencie tragicznego zdarzenia. Umieram a razem ze mną bohater mojej historii - Michał Bradeniowski. Cóż, szkoda.
 Miała być uwaga odnośnie Bradeniowskiego. Nie wiem czy zauważyliscie, ale Michał zaczyna się odnajdywać we śnie w który sam się wplątał. W przeciwnym razie nie dałby sobie rady nawet z Jezusem (śmiech). Taka jest prawda. Bertocello jest wytworem wyobraźni bohatera, w związku z tym dopóki Michał nie chce się stać ofiarą to kocur nie ma prawa zachować się wbrew woli stwórcy. Bradeniowski jest w rozkroku. To fakt. Ale moge zagwarantować, że zmieni pozycję i taktykę na bardziej agresywną i wojowniczą. W końcu przyświeca mu nadrzędny cel - konfrontacja z  Jerry'm Hugh, który czeka gdzieś w  zamkniętej wieży...

BRADERCIO

piątek, 9 września 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(13)

     Znudziła mnie ta zabawa w kotka i myszkę. Tylko kto tu jest kotkiem a kto myszką? Jak narazie krążę wokół nieuzasadnionych spekulacji nie majacych potwierdzenia w rzeczywistości. Otóż to. Na dodatek zagłębiam się coraz bardziej w świecie który sam wymyśliłem zamiast dać sobie z tym spokój. Czemu nie może mnie ktoś uszczypnąć skoro to tylko sen? Trwanie w nieświadomości niepokoi mnie z każdą chwilą gdy rozglądam sie po pomieszczeniu. Niby szklanki, talerze, krzesła, kanapy są na swoim miejscu. Lecz jako śmiercionośne narzędzie w rękach niewidzialnej siły mogą stanowić zagrożenie życia. Mojego życia. Czy można umrzeć we śnie? Owszem. Ze strachu. Silna reakcja organizmu wywołująca przyśpieszony rytm serca i na dzień dobry zawał i zatrzymanie jego pracy. Zgon. Leżakowanie w kostnicy. Uroczystość pogrzebowa. Pogrzebany na wieki. Tak to sobie wyobrażałem, co nie oznacza że tak miało być.
     Zwróciłem się w kierunku wyjścia. Drzwi były zamknięte. Próbowałem je wyważyć z rozpędu, ale ani drgnęły. Byłem cały obolały, pot spływał mi po karku ze zmęczenia. Osunąłem się na ziemię i wtem doznałem objawienia. Ukazał mi się Jezus Chrystus. Stał naprzeciwko mnie w złotej szacie i uczynił znak krzyża. Przemówił po angielsku: 'Michale, nie lękaj się. Bóg ma cię w opiece'- i podszedł bliżej i pomógł mi wstać. Wskazał ścianę przy której kończyły się czerwone ślady kocich łap. Z mojej perspektywy dostrzegłem wczesniej nie widoczną dziurę. Coś na wzór mysiej dziury. Zaprowadził mnie do niej. Była wielkości mojej pięści. Byłem ciekaw co jest po drugiej stronie. Jezus podszedł do baru i napełnił szlankę pierwszym lepszym trunkiem a następnie podał mi do wypicia. Wahałem się przez moment. W końcu pociągnąłem łyk. W oka mgnieniu skurczyłem się do takich rozmiarów, że wzrostem sięgałem czubkowi buta Syna Bożego. Cudowne przemienienie wina w eliksir na karłowatość. Niezła sztuczka - pomyślałem. Jezus zrobił swoje i oddalił się na drugi plan a ja patrzyłem sie na wielką dziurę w ścianie. Wejść do środka czy nie wejść, oto jest pytanie.
Nie minęło kilka chwil jak kopnięty w tyłek poleciałem do przodu  i uderzyłem głową o ziemię. Bolało. Ojoj. Nie potrzebnie zajęknąłem. W ten sposób sprowadziłem na siebie kłopoty. Ogromny spasiony czarny jak smoła kocur spuścił na mnie głowę odkrywając przede mną prawdziwe oblicze. To był Bertocello. Kot dżentelmen. Zawsze pomocny, serdeczny i inteligentny. Tak go pamiętałem dotychczas. Ale teraz miał inne zamiary nie miały nic wspólnego z czynieniem dobra. Nie spuszczał mnie z oka i tylko mlaskał językiem. Pewnie myślał że byłbym dla niego smacznym kąskiem. Też zgłodniałem. W oddali ujrzałem szafę na ubrania. Wyrwałem się do przodu bięgnąc pod kocim cielskiem wspartym na masywnych łapach. Zwierzę ani drgnęło. Stało w bezruchu wpatrujac się w martwy punkt. A ja dałem nura do szafy i... cdn

środa, 7 września 2011

West Hollywood LA CA w obiektywie Bradeniowskiego

Księgarnia Book Soup 8818 West Sunset Boulevard, w której Bradeniowski znajduje pracę na stanowisku sprzedawcy książek i organizatora spotkań ze znanymi osobistościami ze świata literatury, filmu, polityki itd. Wynajętym fordem eskortem 1.8 TD wybiera się w drogę powrotną do Youth Hostelu uwieczniając na kliszy fotograficznej malowniczą okolicę Hollywoodu.






Czy w kodeksie ruchu drogowego obowiązuje przepis o możności transportowania rowerów na przodzie autobusu miejskiego jeśli nie ogranicza to widoczności kierującego tym pojazdem? Nie wiem jak jest w Polsce, ale jak widać na załączonym obrazku odpowiedź sama się nasuwa na myśl.
Hamburger Mary's. Podają tu ogromne burgery. Zestaw powiększony XXL Maryburger royal kosztuje 5$ a jest tak pożywny, że głód nie ustępuje do wieczora.
Może wpadnie jutro na donata...:))



Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(12)

        Stałem na środku placu w otoczeniu krzaków różanych wpatrując się przed siebie na coś co własnie wyrosło mi przed oczyma. To coś miało 3 piętra, rozpościerało się na prawą i lewą stronę mojego pola widzenia z setkami okien, elewację wykończoną tradycyjnym tynkiem z elementami z imitacji kamienia i wiele innych szczegółów o których nie będę wspominał, bo wiem że Czytelnika ciekawi jedna rzecz. Konfrontacja z Jerrym. Ale musisz się uzbroić w cierpliwość. Bo, żeby do niej doszło muszą zajść pewne zdarzenia, które przybliżą Cię do prawdy. Do prawdy o Michale Bradeniowskim. Tak. To nastąpi, ale niebawem.
     Przekraczając próg nieświadomie przeniosłem się do innego świata. Świata, który mi był bardzo znany. Opowiadałem o nim wcześniej gdy siedząc przy barze popijałem wisky z lodem skupiając swoją uwagę na jedynym słuchaczu jakim był barman Jerry Hugh. Tym razem lokal był pusty i bezdźwięczny. Poczułem się nieswojo przyzwyczajony do nieustających głośnych rozmów przy stolikach, unoszącego się dymu papierosowego, rozbrzmiewającej nuty muzycznej zaimprowizowanej przez emerytowanego pianistę Freddiego i towarzyszącej mu solistki Colie, uroczej blondwłosej dziewczynie o nieskazitelnej urodzie. No i Jerry zawsze obecny, teraz za ladą nikt nie obsługuje klientów, nie podaje drinków. Wielka szkoda bo akurat miałem chęć na szklaneczkę złocistego procentowego płynu z kostami lodu. Jeszcze przed chwilą zanim znalazłem się w środku było południe. Słońce w zenicie. Aż żar spływał z nieba. Teraz zapanował półmrok. Utkwiłem wzrok na półce z alkoholami. Nie dawał mi spokoju jeden szczegół który utkwił mi w pamięci. W środku brakowało jednej butelki z trunkiem. Podszedłem bliżej powoli stawiajac kroki. Zaskrzypiała podłoga. To nasunęło mi podejrzenie, że nie znajduję się w restaruacji hotelu Los Gatos Lodge. Tam były jasne płytki ceramiczne. A więc wyobraźnia plata mi figle? Zaufałem instynktom. Oparłem się rękoma o blat i wysunąłem się do przodu. Luka w środku sugerowałaby ze brakująca butelka zleciała na ziemię i rozbiła się na kawałki. Moje przypuszczenia okazały się mylne choć nie do końca. Odkryłem czerwone ślady. Po kształcie rozpoznałem, że należą do jakiegoś zwierzęcia. Kota może psa? Chyba bardziej przypominały to pierwsze z możliwych. Wygladało to mniej więcej tak:

Wpadła mi do głowy pierwsza myśl, że ów kot wychłeptał rozlane czerwone wino i stąd ten dzwiny charakter śladów. Zygzakowaty. Napruty kocur. A to dobre. Drugiej i kolejnej myśli nie było. Tropy prowadziły mnie do momentu gdy napotkałem przeszkodę w postaci ściany.