niedziela, 30 grudnia 2012

This is the end

Mało kto kojarzy moje nazwisko, choć wielu słyszało moją historię traktując ją z przymrużeniem oka. Nie słusznie. Moje życie jest świadectwem na to, że cuda i to cuda w ogromnym tego słowa znaczeniu, zdarzają się. Mnie dotknęło w sposób szczególny jedno wydarzenie którego nie zapomnę do końca życia. To, co sobie zaprzysiągłem i to co było dotąd nieosiągalne, udało się. Odzyskałem córkę. Marjorie miewa się dobrze. Obecnie mieszkamy we dwójkę na przedmieściach Londynu w Enfield, na 133 Brownlow Road  w czymś takim:
Minął już rok i mimo rozgłosu wywołanego wydaniem mojej najnowszej książki o której była mowa wcześniej, utrzymanie takiej posiadłości wraz z samochodem którego początkowo nie chciałem otrzymać od lokalnych władz miasta, wymagało ode mnie podjęcia dodatkowej pracy. Podczas gdy Marjorie przez cały dzień jest pod opieką naszej gospodyni Melanie Grisworld, ja pracuję jako deliveryman. Codziennie padam ze zmęczenia, lecz chwila otrzęsienia wystarcza by zasiąść za biurkiem i na przygotowanym pliku kartek wyskrobać kolejne zdania niedokończonej wciąż historii..kolejnej już która ujrzy światło dzienne z nastaniem nowego roku. Nadchodzą zmiany i jestem na nie gotowy. Ty również możesz coś zmienić w swoim życiu. Yes, you can...

niedziela, 9 grudnia 2012

Wejdź w świat magii, przygody i ekscytujących bitew

Adam
(ryczy): Daj ugryźć! Daj ugryźć!

Ewa:
(zjada całe jabłko)

Wąż
(przerażony) I co teraz będzie?

K U R T Y N A...opadła, bo pociągnąłem za sznureczki i widzę że Ewa jest bardziej przerażona niż Adam i w konsekwencji umiera na zawał..KONIEC


niedziela, 18 listopada 2012

Oddam ci innym razem...

Znowu zdany na siebie
Znikasz i zwracasz to co nie należało do ciebie
Zmierzasz daleko, dalej niż można sięgnąć rękami
Zrywasz jabłka z jabłoni, a bogacze...
odpoczywają
na plaży w Miami!!!

Zniszczenia i upadek zaufania
Ma swoje przyczyny w kwestii naszego poznania :)
Związek trwał na tyle długo póki okno było całe,
Nie wyleciało z framugi...ale w końcu kosa trafiła na kamień..
Masz ciągle to znamię, pamiątka po tym jak cię małego lałem.


Michał, nudzi mi się, postawisz mi szklaneczkę?
Oddam ci innym razem...

Steppin' Out With My Baby


sobota, 17 listopada 2012

Serce za serce

"serce za serce, trzymam się za serce, o pół nocy wiercę, nikogo obudzić nie chcę, ale serce migocze w wannie woda chlupocze, suszarka wpada i śmierć na miejscu, upadek na ziemię, męczy cię pragnienie, osamotnienie, żeby było gorzej, budzę się bez ciebie" MB

wtorek, 6 listopada 2012

Zero tolerancji dla "kalekiej" służby porządku publicznego! Wszyyscy Won!

 Panie Zero, co z tą Polską...
 Temu panu ucho zwisa..:)
 Moje nie do zniszczenia..:)
Bandyci odjechali, kasę pobrali, pięknie wykręcili, aż dziw że w tej "puszcze na kółkach" się pomieścili..Jeb z dzidy,,amen :)

niedziela, 4 listopada 2012

Zaduszki...

Możliwe że o tym nie wspominałem, ale jeśli dobrze się przyjrzeć, to na Gocławiu aż kipi od fiatów uno i to nie przypadek że akurat na tej uliczce gdzie ja zaparkowałem "czerwoną strzałę" zapodział się właśnie jeden z wielu potomków włoskiej rodziny, fakt że "karnacja" może ciemniejsza, ale liczy się że znaczek jest na swoim miejscu :)

Na udeptanej ziemi, naprzeciw siebie, fiat uno i porsche cayenne pośród szarości i zieleni. ten pierwszy wychodzi i mierzy z gnata, drugi się skrywa, czeka na mój atak...bang bang najlepszy lek na katar:)
 Mhmm... o ile mi wiadomo, kaleka tu żaden nie parkuje, nie licząc tego białego ludka :)

Jesienne widoki, końcówka już na wylocie, gdy spadną śniegi, zaspa na zaspie, zatęsknisz za chłodem, za wiatrem..:)

Miałem zniknąć...

Miałem zniknąć gdzieś we śnie, lecz siła woli broni się
Zniknę wtedy gdy tego będę bardzo chciał, druga w nocy,
a powodów brak, czemu nagle kończy się ten świat?
może ktoś już wybrał że ty to ty a ja to ja?
póki co życie trwa, kochajmy się, obudzimy się za dnia
i wszystko minie, lęk i strach, zostanie spokój uśmiech i wiatr

czwartek, 1 listopada 2012

For those wondering what New York City is like in lower Manhattan, try no electricity, no heat, no hot water, no subway, no lights, no Internet for most. No elevators, no cooking for many, no refrigeration. Its cold, dark, primitive. It has been days and will be days longer. For now, it’s One Candle Power


Cheri Boyer says:
Praying for a speedy recovery at least for electricity!

niedziela, 28 października 2012

Czerwień, jaskrawe kolory

//
Czerwień, jaskrawe kolory
Ostrożne kroki trzymam jej stronę,
Łapię pion, policzek blisko policzka odwracam głowę,
Powietrza strumień złapię głęboki, na dwa kroki starczy,
Upadnie, rozbije się jak szklany dzbanek wody,
Zamknę oczy i poleci łza, skapnie na jej ciemny zimowy płaszcz,
Say hello jest too late, bo dusza disappeared forever, the end. //

poniedziałek, 15 października 2012

Pożegnanie z jesienią

Granicę z Serbią przekroczyłem w wieku 12 lat w zabrudzonym przepoconym swetrze, butach z dziurą na pięcie i czerwonej opasce na czole podtrzymując chorą nogę dębowym kijem zmierzając ku Pirot District.   Spodnie jeansowe już dawno poddały się działaniu mocnego bałkańskiego słońca, które wschodzi i budzi się ze mną każdego dnia gdy nocuję "pod chmurką" w Nature Park "Stara Planina". Jeśli nie śpiewam dla ludu czynię to dla natury. W obu przypadkach nie pozostaję stratny, lud gościnny i hojny zlituje się zawsze nad biednym dzieckiem i poczęstuje chlebem i mięsem, a natura wydaje sama z siebie owoce i biorę je bez skrępowania, chcę to na najwyższą gałąź wchodzę. Mój głos jest darem. Jest tym co mam i czego nikt nie ma prawa mi zabrać choćbym miał oddać duszę diabłu nie przekona się nikt jak ciężko mnie złamać.

Z tego mostka  chciałem się rzucić i może bym przeżył bo za głęboko w tym kanaliku to może nie było, szczerze nie sprawdzałem, ale w porę uratowała mnie kobieta. Na imię jej było Patysia. I była aniołem. Szatan kusił, ale przegrał z Aniołem najwyższej klasy. Pirot District to był jej pomysł. We śnie odczytałem znak i podążam na zachód aż zostawię za sobą pas zieleni a wkroczę w miasto szarych odcieni. Imię moje Michał, nazwisko Bradeniowski. Znacie mnie przecież, ale nie od takiej strony, bo tym razem dzieciństwo przeżyję raz jeszcze, będzie pan zadowolony...

wtorek, 2 października 2012

prawda

To czuć zapach chłodnego powietrza na twarzy, tak to ten świat mi się marzy, a słońce parzy tuli się do ciebie, nie ma żadnej deszczowej chmury na niebie, wyczaruję sobie ciebie.. cóż będzie się działo gdy poskromię cierpienie mojej duszy wiem gdy mocno bolą uszy,,i zaraz nadajdzie kolejka jedna a po niej strach gdy nadejdzie ciemność, wielkiego zła, to już koniec skończyła się gra, obudziłeś we mnie demona, gdy wjadę z siekierą poczujesz poznański terror...mejbi łyl si

poniedziałek, 1 października 2012

Raporrrrt

w dzisiejszym raporcie informacja która obiegła cały świat, mianowicie okoliczności śmierci Bertocellego, kota dżentelmena który stał się sławnym graczem giełdowym na światowych rynkach giełdowych (NYC, Singapur, Tokio) zaczynającym praktycznie od zera, od zwykłego dachowca do dostojnego milionera. Ciało znaleziono w bagażniku czerwonego samochodu na przedmieściach Warsaw City. na etapie prowadzonego śledztwa odrzucono możliwość popełnienia samobójstwa ze względu na liczne obrażenia wielonarządowe. Znalezione przy zmarłym wycieraczki samochodowe nie zostały uznane przez policję za narzędzie zbrodni. Tak więc pozostaje zatem zagadką znalezienie przyczyny śmierci Bertocellego, który co warto zaznaczyć czytelnikom, leżał w pozycji bocznej ustalonej, z wąsami skierowanymi na północ i ogonem na południe, przy czym wiatr wiał na tyle silnie że muskał białe futerko na piersi kocura. Z całego świata napływają kondolencje dla opiekuna zmarłego, Michała Bradeniowskiego. Prezydent Stanów Zjednoczonych powiedział: Mój smutek po odejściu Cello jest niczym w porównaniu z tym co czuje Biały Dom i moi doradcy. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie a światłość wiekuista niechaj mu świeci. God Bless You! Internauci również nie pozostają bierni i patrząc na skalę problemu można by wysnuć wniosek że Bertocello stał się dla Nas pewnego rodzaju drogowskazem. Limes. Jego mowa był prosta. Tak. Tak. Nie. Nie.
Już za chwilę, po krótkiej przerwie na reklamy, porozmawiamy w studio z gośćmi o tym, jakim go zapamiętali, jak wyglądały ich wspólne relacje, bo z tym bywało różnie. Michał Bradeniowski, Patysia i Jerry Hugh...

sobota, 22 września 2012

Sixty Nine Seventy Five nobody cares, nobody lies

Tytuł jest tak samo zjebany jak to co widzę za oknem. Na pocieszenie mam dla was dobrą wiadomość. Uno  sprawuje się jak należy. To nic że przy pierwszej możliwej okazji stracę tylne koła, i jeśli nie dokonam częściowego remontu silnika to koszt naprawy przekroczy wartość rynkową pojazdu :) Jest mi to naprawdę obojętne, czy wyląduję w rowie czy na dachu, czy prędzej złapie mnie na radarze niebieski pan z lizakiem i pomacha paluszkiem, oj nie ładnie panie Tomaszu, nie ładnie . I tu wypada pozdrowić straż miejską z okolicy osiedla Saska. Szkoda że waszym oczom umknął fakt że nie dałem się złapać w sidła. Mandat za złe parkowanie? Co to za jakieś śmieszne bełkoty..:) I policjantów na ul. Mikołajczyka w radiowozie też pozdrawiam. Musiało wam smakować drugie śniadanko skoro nawet nie zwróciliście uwagi że jadę bez pasów bezpieczeństwa.  
69.. szóstka i dziewiątka.. niby to samo, tyle że na odwrót.
75.. a tu mam kłopot, może chodziło o ilość kochanek Michała Bradeniowskiego? :p 

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Przesłanie

Apartament Bradeniowskiego i dzieła przy nim powstałe stanowią klucz do prawdy. Prawda stanowi główny element układanki do zrozumienia sensu życia. Życie miało skończyć się już bardzo dawno temu, ale póki miałeś ściany, ograniczałeś się do kilku scen, epizodów, nie wykraczając poza układ, który sam stworzyłeś. Stworzyłeś go dzięki mnie, bo ja nadałem ci formę, ulepiłem z gliny, dałem ci skrzydła, które chwilę potem ci podciąłem, żebyś mógł powstać i na nowo się piąć ku górze mając za sobą kilka nieudanych prób wyzwolenia się z zaciśniętej liny wokół szyi. Szyja Bradeniowskiego kręci się jak dobrze naoliwiony mechanizm, we mgle, we śnie łatwiej ci będzie odnaleźć się. Cztery ściany, a może pięć, leżysz sam, butelka, szklanka, żarówka świeci słabo zasłania cie płachta, macasz po dupsku się.. żyjesz, majaczysz, drgawki, pocisz się..wody, wody, chcesz wody? nie nie, tobie potrzeba żony. Kobieta o czarnych włosach i niebieskich oczach pomoże tobie, odnajdziesz prawdę i wiarę w sobie. Masz moje błogosławieństwo, idź przed siebie i niszcz zło i wszelakie diabelstwo. 
Twój Ojciec

środa, 22 sierpnia 2012

Enemies go around

Wrogów ma każdy i nawet gdybyś znalazł się w potrzebie wiedz, kolego że możesz liczyć na Bradercia i ekipę remontową. Żadna dziura nie jest dla nas straszna. Żadna nierówność nie robi na nas wrażenia, bo mamy środki i makówki, wiemy co się psuje wiemy jaką farbę jaki wzór i komu podziękuję :) Zielone napoje działają i koją nastroje, klasowe oldboje, tak jak ja będziemy malować świat chce was kochać i dupy i cipy i plejadę gwiazd. :)

sobota, 11 sierpnia 2012

Komentarz dnia

Ja to mam szczęście znaleźć się w odpowiednim miejscu i w odpowiedniej porze popijając drinka z palemką z kobietą mojego życia która robi mi dobrze i mając w zasięgu wzroku wysłużoną radziecką maszynę do pisania Lubawę, która długo czekała na ten moment, aż padnie ostatnie zdanie maszynopisu zakończone wielką czarną kropką. " i nie było mu dane zasilić konta córki bo miał ważniejsze sprawy - wyborne trunki" Parę uderzeń w klawisze i skończone. I to jedną ręką. Mmmmm. Widziałem, że wszystko co dotąd uczyniłem, było dobre. Należało mi się odrobinę odpoczynku. Ba, odrobinę? Tyle ile zechcę.
Skoro już tu jesteś, to Ci wyznam, że zakończenie nie jest adekwatne do całości. Michał Bradeniowski alkoholikiem? Wolne żarty. Porządny z niego obywatel. Swoje przeżył i należy mu się szacunek i pamięć, by przyszłe pokolenia uczyły się na błędach jego życia. Córka się odnajdzie i o tym jeszcze wspomnę. Kłopoty wiszą w powietrzu. Będzie się działo. Pamiętaj masz śledzić każde moje słowo, bo wystarczy że opuścisz jedno i dalej koniec. Aha. Jak koniec to koniec. Bye

sobota, 21 lipca 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (49)

Ale. No właśnie. Było, jest i będzie dla mnie jasne, że nawet jeśli nie pamiętam wszystkiego co zaszło do tej pory, to mam wgląd w akta. Tu wszystko jest napisane. Proszę bardzo. Weźmy teczkę "Clown's game". Są zdjęcia, notatki, raporty itd. Czytam: "..oskarżony dramatycznie upada na podłogę tracąc przytomność. Tymczasem strzelanina kończy się rozlewem krwi. Ciała pozostałych zostają wyrzucone za drzwi autobusu. Kierowca i clown zamieniają się strojami, by zmylić czujność oskarżonego, łuski pozbierane, podłoga, ściany umyte, broń rzecz jasna ukryta..." Chwilę po przebudzeniu poczułem czyjąś obecność. Czyjaś noga szturchała moje kolano, jak czasem na projekcji w kinie komuś puszczają nerwy i cały się trzęsie. Chociaż nie. Tu tylko nogi się trzęsły jak galareta i drgania przechodziły na mnie.
- Come on, Bradeniowski, to nie czas na drzemkę. Miałeś z nami współpracować, a migasz się, aj migasz - westchnął. Słyszałem pewność w jego głosie. Tak. To był mężczyzna. Nie przyjżałem mu się za dobrze, a szkoda, bo obcym nie należy ufać. - Jest zadanie dla ciebie. San Diego. Piękne miasto. Dużo zieleni. Nabierzmy trochę świeżego powietrza w płuca. Ronnie, wypuść nas - wydał polecenie i drzwi rozsunęły się.



piątek, 20 lipca 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (48)

Nie mogę zaprzeczyć, że to co widziałem było wytworem mojej wybujałej wyobraźni. Aczkolwiek to co się stało potem, gdy usłyszałem te przeraźliwe jęki z ciemnego końca autobusu napawało mnie tak ogromnym przerażeniem że schowałem się pod siedzenie. Odgłos zarzynanej świni nie mógł równać się temu, co wszyscy doświadczyli na własnej skórze. Dre..szcz i nieświadomość tego co mnie otacza. Panika nie była w tej sytuacji wskazana, ale brakowało niewiele by przekroczyć cienką granicę między normalnością a obłędem. Oczywiście historia  o wybuchających na stacji  furgonetkach Nessy Burgers, która z założenia miała jeżyć włosy na głowie, była niczym w porównaniu z tym co kryło się tam z tyłu. Mr Spooky zamilkł. Przełknął ślinę raz. Potem drugi. Reszta siedziała przykuta do siedzisk z nadzieją, że to tak miało być. "Trumna na kółkach" miała straszyć i spełniać swoją funkcję należycie. Może i w waszej podświadomości istnieje przekonanie że to wszystko strachy na lachy, ale ja tak nie uważam. Jęki ustały i nastała cisza. Zaryzykowałem i wychyliłem się ostrożnie w stronę kolejnych rzędów siedzeń, gdy nagle.. ktoś zaczął strzelać z broni palnej. Schowałem się znowu. Niekończąca seria strzałów po których słyszalne były walające się po podłodze łuski i za każdym razem przeładowanie trwało mniej więcej 10 sekund. Ujrzałem rękę dzierżącą pistolet Heckler&Koch USP, wyprostowaną poziomo opierająca się o zagłówek, celowała przed siebie. Mały, lekki i żywotny - jednym słowem świetny. Naboje Parabellum. Kaliber 9 mm. Przystosowany dla leworęcznych. I tak też było. Sprawca był mańkutem. Co gorsza, był w przebraniu clowna, co mnie osobiście zmroziło do granic moich możliwości. Osunąłem się na bok i zasnąłem.

czwartek, 12 lipca 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (47)

Drzwi amerykańskiego busa z banerem Haunted San Diego Ghost Tour otworzyły się przede mną z hukiem, dawno nie oliwione nadawały się do naprawy. Trochę się wzdrygnąłem, co ubawiło kierowcę, który prawdopodobnie zrobił to specjalnie by mnie nastraszyć. Stałem na schodkach zapuszczając żurawia na tył "Ghost Bus", gdy nagle się okazało, że tylko dwa pierwsze rzędy są zajęte, a dalsze pochłaniała ciemność. To jakaś sztuczka? - pomyślałem. - Trumna na kółkach jest gotowa na przyjęcie zmarłego, sir - parsknął śmiechem. Kompletnie nie przejmowały mnie jego sarkastyczne odzywki, nawet fakt że był bardzo czarny i jego gałki oczne kontrastowały z tą jego bardzo ciemną skórą nie robiły na mnie żadnego zdarzenia. Pierwszy rząd. Zajęty. Kto śmiał zająć? Dwie staruszki po prawej oraz dziewczyna z chłopakiem po lewej. Drugi rząd. Po prawej dwójka żołnierzy U.S. Marine Corpse oraz po lewej dwóch Azjatów.Usiadłem przy oknie w trzecim rzędzie za dwójką młodych chłopaków mięśniaków. Nawet nie zwróciłem uwagi o czym była mowa z przodu wiedząc że było głośno, jednak ważniejsze było zajęcie miejsca. 

Wrzawę i podniecenie ostudził człowiek, który dosłownie wskoczył do środka jak opętany. Niewiele brakowało a zderzyłby się z kierowcą, którego uśmiech nie schodził z twarzy. - Buuu,uaaaa, duuuchy tu i tam, w San Diego straaaszy i Ty i ty się przekonaasz, "Coffin on wheel" żebyś nie zapomniał, że wieczór just begins! huahaha - modulował głosem ten ktoś w przebraniu. Maska kościotrupa i czarna pelerynka z marketu za parę dolców. A i jeszcze środek fluorescencyjny, którym posypał sobie głowę? No proszę was. Spooky. Bardzo spooky. Drzwiczki się domknęły i nie było odwrotu. Mr Spooky ( tak go nazwałem) zaczął swą "mroczną" opowieść:
Niedziela. 7 kwietnia 1989. Na trasie z Fallbrook do Bonsall ciężarówka gastronomiczna firmy Nessy Burger zatrzymała się na stacji zatankować paliwo. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że z chwilą napełniania zbiornika nagle dyspozytor eksplodował. Wszystko poszło z hukiem. Ciężarówka również, a wraz z nią w powietrze wystrzeliły setki, tysiące "burgerów", które zamiast trafić na talerz wygłodniałego klienta, często opadały na żwirowy podjazd, a nawet na asfaltową 13tkę. Nie wspomnę o kierowcy. A raczej to co z niego zostało. Kikut i pół ciała. Flaki na wierzchu. Obrzydlistwo. Nie skończyło się na jednym incydencie. Następny transport Nessy Burgers kończył się w opisany wyżej sposób. To była klątwa. Złe chmury wisiały nad Nessy Burgers..Jednak do czasu, gdy pojawiło się rozwiązanie..