piątek, 23 grudnia 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (18)

      Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. O czym ona teraz myśli? Pewnie znowu kolejna niespodzianka z cyklu ' potańczymy sobie w powietrzu' albo swój 'moment prawdy'. Ostatnim wywodem moralnym pokazała, że gdzieś w środku siedzi małe zlęknione dziecko, że los człowieka nie jest jej obojętny. Czy mój także?
- Dobrze mój drogi. Zaprowadzę cię do Niego, jeśli tak bardzo chcesz - jej głos drżał lekko, a policzki pokrył rumieniec. Łagodna niczym sarenka. Wróciła mi przed oczami scena z samolotu airbus rejsu numer LH9052 kiedy siedziała mi na kolanach i tarmosiłem jej piękne, bujne, kasztanowe włosy. Mruczała mi do ucha melodię którą nie zapomnę do końca życia: Mmm mmm.. - zrozumiałem że uwierzyła we mnie. Mimo przeszłych zawiłości i niedojrzałych decyzji chciała mi dać szansę bym mógł stać się wartościowym człowiekiem. Poryczała się jak niewinne dziecko odwodząc wzrok na bok.
- Posłuchaj mnie Bradeniowski. Muszę ci coś wyznać. Posiadam pewne zdolności nadprzyrodzone, dzięki którym mogę zmieniać rzeczywistość. W końcu jestem aniołem. To dla mnie pikuś. I tak, z chwilą, kiedy przekroczyłeś próg budynku, dostałam rozkaz od Wszechmogącego żeby skomplikować Tobie drogę do Jerrego. Objawienie Jezusa, skurczenie twojej osoby do rozmiarów mysiej dziury oraz wyglądający groźnie kocur to wszystko moja sprawka. Przepraszam Cię, że zamknęłam drzwi wejściowe. Przepraszam Cię, że  kopnęłam cię w tyłek. Musiałam. Rozkaz to rozkaz. Zależało mi na awansie, dlatego się starałam. Każda z nas, aniołów, musi wyrobić tygodniowo kilka takich akcji jak ta w której teraz uczestniczę z twoim udziałem. Marzyły mi się wczasy na plaży, ale teraz zrozumiałam, że to fikcja. A Wszechmogący przesiaduje godzinami na tronie i ogląda 'najlepsze', najbardziej drastyczne, scenariusze wydarzeń w otoczeniu seksownych aniołków popijając kolorowe drinki i śmiejąc się do rozpuku.
- Z tego co zrozumiałem jesteśmy w Niebie. Jak to możliwe? Nie przypominam sobie, żebym uległ jakiemuś nieszczęśliwemu wypadkowi a już wogóle nie wspominając o myśli samobójczej - wtrąciłem rozgoryczony.
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Pomogę ci wrócić skąd przyszedłeś. Podaj mi rękę - chwyciłem jej delikatną dłoń i czekałem na dalsze instrukcje - zamknij oczy i policz do trzech. Zacząłem odliczać: RAZ, DWA, TRZY... cdn

środa, 21 grudnia 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (17)

   Nagle wszystko zmieniło się nie do poznania. Nie czułem gruntu pod nogami. Zawisłem w powietrzu na wysokości około 300-500 metrów mając pod sobą dzienną panoramę jakiejś metropolii. Przestraszony machałem gwałtowanie rękami i nogami jak rozwścieczony kurczak. Lecz nadal tkwiłem w tym samym punkcie przestrzeni. Bałem się, że lada chwila ktoś włączy grawitacje i roztrzaskam sie o powierzchnię ziemi. Dlaczego znowu mi się to przytrafia? Strach przed upadkiem z dużej wysokości?! Ogarnęła mnie panika. Serce kołatało mi jak szalone. Z trudem mogłem zaczerpnąć tchu.. Zamknałem oczy. Policzyłem do trzech, głośno: Raz, Dwa, Trzy...- poruszyłem powieką i powolutku wpuszczałem do oka promienie słoneczne bezchmurnego nieba. Ledwie się zorientowałem, jak za machnięciem zaczarowanej różczki wszystko wróciło do pierwotnego stanu. Wszechobecna pustka i biel. Poczułem grunt pod nogami.
   -Ale z ciebie kłębek nerwów, Bradeniowski. Myslalam, że spodoba ci sie widok z lotu ptaka na twoje rodzinne miasto 50 lat później - powiedziała Patysia i odwróciła się do mnie bokiem. Milczałem.
Świadomość uchwycenia jakiegos szczegółu który mógł przypominać Warszawę którą znałem od lat nie pozwalała mi skojarzyć czegokolwiek w tak krótkim przedziale czasu. Ona ciągnęła dalej: Tak. Zrobiłam to specjalnie. I wiedz, że to nie koniec niespodzianek. Musisz sobie zdać sprawę Bradeniowski, że wyrządziłes sporo krzywd niewinnym ludziom. Co słychać u twojej byłej żony? - cisza- Nie wiesz. Co z tego że przesylałes jej pieniądze, jak ona z miesiąca na miesiąć, z roku na rok usychała jak roślinka nie podlewana konewką. Tak się zadłużyła, że oprócz tego, że  musiała pozbyć się mieszkania to długi przeszły na najbliższą rodzinę. Wysłała Tobie list pożegnalny na adres korenspondecyjny w Los Angeles. Pewnego jesiennego popołudnia zarzyła całe opakowanie pigułek przeciwbólowych i skoczyła z mostu do Wisły. Na drugi dzień wyłowiono jej ciało i stwierdzono zgon.- krzyczała z żalem. Nadal milczałem.A ona nadal stała do mnie bokiem i mierzyła mnie przenikliwym wzrokiem. Monolog Anioła Patysi z Wydziału Prewencji działał  na mnie uspokajająco i oczyszczająco - No tak. Bo ty - w tym momencie uniosła prawe ramię do góry z palcem wskazującym celującym w mojąstronę - wolałeś uwalić się w trzy dupy tą twoją ulubioną whisky z lodem w Hotelu Los Gatos Lodge i zwierzać twemu wiernemu barmanowi. - zrobiła krótką pauzę, poczym wypowiedziała jego imię i nazwisko litera po literze: J..E..R..R..Y  H..U..G..H
W końcu przerwałem milczenie i powiedziałem ze łzami w oczac: Chce się z nim zobaczyć!

niedziela, 18 grudnia 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (16)

   'Patrzę przed siebie i widzę ciebie, stoisz bokiem pozujesz do zdjęcia? Rzuć się w me objęcia, to ciebie przytulę, pogłaskam po głowie i obiecam, że się tobą zaopiekuję. Nie straciłaś dawnego blasku w oczach. Włosy mokre, jędrne pośladki, figura nastolatki...' - hej Bradeniowski co to za bełkot? - zapytała ironicznie Patysia. Trzymała w ręku list, jeden z wielu które kiedyś pisałem, do Katy Vallence. Trzymałem je w szufladzie biurka stojącego przy oknie z widokiem na Hawthorn Avenue oraz kawałek boiska do baseballu, zamkniętej na klucz w pokoju Hollywood Youth Hostel przy ulicy 6820 Hollywood Boulevard. Nikt oprócz mnie nie miał do nich dostępu. Katy Vallence poznałem przypadkiem gdy odbierałem paczkę książek w Larry Edmunds Bookshop na 6644 Hollywood Boulevard. Wynurzyła się jak bogini Wenus z piany akurat jak podchodziłem do obsługi. Urocza blondynka zaczepiła mnie zwyklym Hi. Odpowiedziałem tak samo. You are Michael Bradeniowski, aren't you? - Well.. yes - I've read all of your novels, articles in a local newspaper. Amazing - z radością oznajmiła nieznajoma.
- Nie wierzę - wtrąciła Patysia. Byłem lekko zdumiony jej reakcją.- Nie wierzę, że zaczepiła cię kobieta. Z tego co tu napisałeś to wynikałoby że niezła z niej była laska.A ty co? Nieogolony i w znoszonych ciuchach, w podartych butach - spojrzała na mnie nieufnym wzrokiem - przespałeś się z nią, ty bydlaku! - przytaknąłem. -Ciężko było się oprzeć jej wdziękom, sama nalegała więc się zgodziłem. Kobietom się nie odmawia, prawda?- po raz pierwszy uśmiechnąłem się odkąd szliśmy przed siebie a wokół nas bezgraniczna pusta przestrzeń. Przenikliwa biel o której już wspominałem.
   Wyjaśniłem jej po co ten cały cyrk z pisaniem liścików. Od tamtej pory już nigdy nie zobaczyłem się z Katy. Obiecała, że nastepnego dnia po namiętnej nocy wpadnie do księgarni Book Soup 8818 West Sunset Boulevard gdzie sprzedawałem książki. Niestety nie przyszła. A listy nie pozwalały mi o niej zapomnieć. Wierzyłem, ze kiedyś znów mnie zaskoczy i tym razem dopilnuje, żeby chociaż podała mi numer telefonu.
- Wzruszająca opowieść Bradeniowski - udawała że jest jej przykro. - mogę się założyć, że gdyby twoja Katy przeczytała twoje 'wypociny' uciekłaby w popłochu przeraźliwie krzycząc - zaśmiała się ostentacyjnie. Dalej już nic nie mówiła. Szliśmy w milczeniu. Ja trochę w tyle mając w zasięgu wzroku migającą czerwoną lampeczkę na czubku głowy Patysi.