środa, 20 lipca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi.. (8)

            Samolot Lufthansy airbus A380, obsługujący rejs numer LH9052, wystartował punktualnie o godzinie 14 przy słonecznej sierpniowej pogodzie z portu lotniczego we Frankfurcie nad Menem. Planowany czas przylotu do Los Angeles to 1:14 w nocy. W samotności, w hermetyzowanej kabinie, w klasie ekonomicznej wsparty na wygodnym klimatyzowanym fotelu rozmyślałem o przeszłości i przyszłości. Czy będę w stanie zaaklimatyzować się na nowym kontynencie i pogodzić się z obecną sytuacją? Podświadomie wierzyłem, że tak. Że, wiem co robię. Wielokrotnie latałem samolotami w Polsce i ani razu nie przeszło mi przez myśl, że mogę stać się ofiarą wypadku lotniczego. Ledwie skończył się ląd europejski, samolot Lufthansy nagle zaczął się trząść i drżeć. Akurat skończył się utwór muzyczny nastawiony na odtwarzaczu mp3 gdy moje ciało niby podłączone do kontaktu drgało jak wibrator. Nad siedzeniami zapaliły się napisy: Proszę zapiąć pasy a z głośników pokładowych padły słowa kapitana: Szanowni państwo, proszę pozostać na miejscach i nie odbezpieczać pasów. Spodziewamy się poważnych turbulencji z powodu burzy nad Atlantykiem. Proszę zachować spokój. – rozłączył się.
Moje pierwsze wrażenia po przyjęciu do wiadomości o możliwym zagrożenia były bardzo intrygujące. Podczas gdy reszta pasażerów krzyczała i lamentowała coś w stylu:
- Aaaaaa, a co, jeśli spadniemy! Kurrrwaa! Czy w tym oceanie są rekiny?!– ja patrzyłem przed siebie na wbudowany w oparcie fotela wyświetlacz LCD, który od początku lotu wyświetlał programy przyrodnicze z serii National Geographic.
     Pustynia Namib jedno z najbardziej wyjątkowych środowisk na ziemi. Mieszkają tu równie wyjątkowe stworzenia, które potrafią przetrwać w tym dziwnym krajobrazie. Oto opowieść o surykatkach z pustyni Namib. Mają 30 cm długości, ważą niespełna kilogram. Te stadne ssaki przystosowały się do życia w stadnych warunkach. Ich siłą jest wspólna walka o przetrwanie… – słuchałem lektora póki coraz głośniejsze wrzaski w końcu zagłuszyły dźwięk odbiornika. Pozostał tylko i wyłącznie obraz zgrupowanych surykatek stojących na baczności mierzących po horyzont. Turbulencje ustały a kapitan z ulgą podał komunikat:
     Szanowni państwo, pragnę poinformować, że samolot airbus A380 rejs numer LH9052 z Frankfurtu do Los Angeles kontynuuje swój lot bez zastrzeżeń. Przepraszam w imieniu załogi za wszelkie utrudnienia. Życzę udanego lotu. – rozłączył.
     Spojrzałem się w lewo i w prawo by ocenić sytuację. Stewardessy stwarzały właściwą atmosferę wśród zestresowanych pasażerów. Sprawowały się wzorowo. Schludne i eleganckie ale także seksowne a nie rzadko drapieżne. Jedna wyjątkowo mi wpadła w oko. Podeszła do mnie z przeświadczeniem że jestem przejęty turbulencjami i potrzebuje pomocy. Poprosiłem by usiadła mi na kolanach i przytuliła mnie mocno. Zgodziła się. Uniosłem prawą rękę i zająłem się tarmoszeniem jej pięknych, bujnych, kasztanowych włosów. Niebieskie oczy, długie czarne rzęsy, usta raczej wydatne, delikatny nosek, gładka skóra, którą mogłem gładzić bez końca i ponętne piersi. Mruczała mi do ucha melodię. Pamiętam ją do dziś: Mmmm, mmmmmm.. Coś niesamowitego. Jednak nic nie trwa wiecznie, a szkoda. Stewardessa została odciągnięta przez jej koleżankę w kierunku drugiego końca kabiny pasażerskiej i zajmowała się dalej innymi. Ja natomiast zapragnąłem snu. Tylko spojrzałem na zegarek: 17:28. Wyregulowałem fotel tak aby znaleźć się w pozycji leżącej. Przymknąłem powieki i zasnąłem. Obudziła mnie równie ładna stewardessa słowami:
- Proszę Pana. Właśnie wylądowaliśmy w Los Angeles. Proszę się przygotować do opuszczenia samolotu – uśmiechnęła się lekko gdy otwarłem powieki.
- Dobrze – odparłem cicho i wziąłem się za odpinanie pasów bezpieczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz