wtorek, 5 lipca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(6)

            Z jaką łatwością zapomniałem o wydarzeniach sprzed paru godzin, gdy człowiek z siekierą próbował targnąć na moje życie. Cała ta historia jest pozbawiona sensu. Już prędzej byłbym gotów uwierzyć, że istnieją kosmici niż to, że kot stąpający na dwóch łapach zachowuje się jak prawdziwy dżentelmen. Ktoś kto trzeźwo obserwuje tok mojego rozumowania, uznałby mnie za dziwaka, który próbuje zabić czas popijając whisky w barze, natomiast barmana za wariata, że też jego fascynują tego rodzaju historie. Robiło się późno. Już parę minut po północy. Klientów gdzieś wywiało. Zostałem ja i mój wierny słuchacz, barman Jerry Hugh. Lubię go. Jest taki usłużny. Zna swoją pozycję. Czasami wychodzi przed szereg, ale nie mam mu tego za złe. Nie mogłem się powstrzymać od ziewnięcia. Złamałem zasadę savoir vivre’u głoszącą, że przy ziewaniu usta zasłaniamy ręku. Cóż. Jerry się nie obruszył, więc kogo mam przepraszać. Ziewając zamknąłem oczy. I wtedy stała się rzecz niemożliwa.
Straciłem swobodę przemieszczania. Czułem się ściśnięty jak w puszce konserwowej. Co gorsza zdałem sobie sprawę, że nie jestem w restauracji z Jerrym, tylko wśród rozwrzeszczanego tłumu na widowni areny cyrkowej. Bałem się otworzyć oczy. Zaryzykowałem. Odezwał się głos z dołu:
- Panie i Panowie. Mam zaszczyt zaprosić Państwa na niezwykłe widowisko. Przeniesiemy Państwa w zaczarowany świat cyrku. Dzisiejszego wieczoru gościmy wędrowną trupę teatralną  której przewodniczy młody artysta, Pan Tomasz Paszczak. Powitajmy Go i Jego towarzyszy gromkimi brawami. – donośnym głosem ozwał się dyrektor cyrku. Scena pogrążyła się w ciemnościach. Oklaski ucichły. Błysk reflektorów oświetlił trzy punkty na środku sceny. W pierwszym polu pojawiło się łóżko, a na nim wielki ociężały hipopotam zbierający się do snu.
- Hipopotam szeroko otwiera paszczę, chyba ziewa. Tak ziewa! Czy potrafisz otworzyć buzię tak szeroko, jak hipopotam? – pan Tomasz zwrócił się do widowni. To zdumiewające. Posłuchali się go. To szło jak fala tsunami. Od dołu, od dołu i po samą górę, a także po środku. Otwarte paszcze zarażały każdego, tylko nie mnie. Obserwowałem dalej scenę. W drugim polu pojawił się krokodyl z otwartą paszczą. Dostrzegłem małe pisklę na końcu jego języka.



- Czy widziałeś krokodyla? Ciekawe, jak szeroko krokodyl otwiera paszczę. Otwórz swoją buzię najszerzej jak potrafisz! – po chwili – Oto małe pisklątko, otwiera szeroko dziób, gdy mama je karmi. Otwórz buzię tak szeroko, jak głodne pisklątko! – widownia rozleniwiła się okropnie. Ziewanie ustawało, ale
ludzie pokładali się ze zmęczenia. Część już smacznie chrapała, pozostali szukali odpowiedniej pozycji do spania. Zwierzęta przestały ziewać, a w trzecim polu pojawił się w kostiumie niedźwiedzia Tomasz Paszczak. Przypominał wielkiego pluszaka w niebieskich spodniach na szelkach, w białym podkoszulku z czapeczką z daszkiem. Przebranie uniemożliwiało mi identyfikację jego twarzy. Po chwili znów zapadł mrok. Straciłem grunt pod nogami. Poczułem że spadam w bezdenną otchłań. Bałem się zderzenia z czymś twardym. Po raz pierwszy znalazłem się tak blisko śmierci. I od razu, jak w kalejdoskopie, przeleciały mi przed oczami obrazki z życia pełne wzlotów i upadków. Nikt nie słyszał mojego wołania o pomoc. Ciemność przemieniła się w jasność, jasność w ciemność. Zamknąłem oczy.  I w tym momencie nastąpiło zderzenie rzeczywistości z fikcją. Obudziłem się i wpadłem wprost w  ramiona Jerry’ego. Ociekałem cały potem jakbym wyszedł spod prysznica i mocno dyszałem.
- Panie Michale, już miałem dzwonić po pogotowie – nerwowo artykułował słowa barman. Rozejrzałem się. Lokal ten sam, ale musiałem się jakimś sposobem przemieścić z miejsca przy kontuarze tu na sofę.
Wydobyłem z siebie ostatnie resztki powietrza i oznajmiłem: Jak się cieszę, że cię widzę Jerry!
- Ja też się cieszę – barman wykonał gest do ochroniarza stojącego przy wejściu i pomógł mi wstać – Zamów mu taksówkę pod numer 467. Masz tu drobne dla kierowcy. Schlał się jak świnia. A już miałem nadzieje, że jego historia znajdzie zakończenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz