piątek, 29 lipca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(11)

            Los Angeles, dawna osada założona przez Hiszpanów w 1781 r. pod oficjalną nazwą Osada Naszej Pani Królowej Aniołów znad rzeki Porciuncula. Od 1821 r. miasto należało do Meksyku, a w 1848 r. po długiej walce włączono je do Stanów Zjednoczonych. Tyle się dowiedziałem z podręcznego przewodnika. Jak to się ma do historii mojego kraju? W tym okresie doszło do zagarnięcia ziem polskich przez trzy sąsiadujące państwa: Prusy, Rosję i Austrię. Pogarszała się sytuacja ekonomiczna Królestwa Polskiego za sprawą m.in. narzuconych przez Prusy opłat celnych za przewóz polskich towarów w dolnym biegu Wisły. Męczyliśmy się przez 123 lata by w końcu wywalczyć sobie niepodległość. W tym czasie w Los Angeles odkryto złoża ropy naftowej, została wybudowana kolej transkontynentalna oraz powstało pierwsze studio filmowe w Hollywood. Ale na tym nie koniec wyliczanki. Czekając w holu terminalu Międzynarodowego Portu Lotniczego LAX podziwiałem zza szyby rozświetlone centrum Los Angeles. Ponad 300 metrowy US Bank Tower z lądowiskiem dla helikopterów na dachu wyróżniał się najbardziej spośród jego nieco niższych kolegów. Siedemdziesiąt trzy pietra, podziemny parking na dwóch kondygnacjach oraz koszt inwestycji 350 milionów dolarów robią wrażenie. Skupisko wieżowców zachowywało harmonię z otoczeniem. Wszechobecne kolorowe neony tworzyły niezapomniany klimat nocnego życia. Cieszyłem się na samą myśl obcowania z tym małym światkiem. Przyjechała taksówka i zabrała mnie do Hollywood Youth Hostel przy ulicy 6820 Hollywood Boulevard. Pani w recepcji zaproponowała pokój 4 osobowy z łóżkami piętrowymi za $27 od osoby. Zgodziłem się. Wręczyła mi klucze i kazała udać się windą na 4 piętro pod numer 431. Nagle poczułem dotyk na prawym ramieniu i odwróciłem się mimowolnie:
- Hej bro, jestem Luck Ferry. Zdaje się, że będziemy razem mieszkać. Musisz być zmęczony po długiej podróży samolotem. Pozwól, że ci pomogę z bagażem – nie zdążyłem zareagować na zaczepkę, bo młody blondyn o kręconych włosach od razu wziął się do dzieła. Będąc w windzie non stop coś do mnie mówił:
- Sorry, że podsłuchiwałem twoją rozmowę z recepcjonistką, ale gdy usłyszałem numer 431 to nie mogłem uwierzyć, że będę miał lokatora. Wyglądasz na sympatycznego gościa. Czuję, że się dogadamy. – ruchome drzwi otworzyły się. Luck doprowadził mnie na miejsce, przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi. Zrobiłem kilka kroków w przód poczym znalazłem się w przedpokoju. Kątem oka dostrzegłem dwa żelazne łóżka piętrowa naprzeciw siebie.
- Rozgość się mój przyjacielu. Za tobą jest łazienka a tam kuchnia. Ja tymczasem schodzę na dół do baru obwieścić twoje przybycie. Tam już od godziny trwa zabawa na całego. Alkohol się leje strugami a jakie seksowne laski.  Mmmm. Nie możesz tego przegapić! Schodź jak będziesz gotowy.. - poczym wybiegł z mieszkania zapominając, w przypływie euforii, o zamknięciu za sobą drzwi. Parę minut pod drugiej pojawiłem się przed wejściem do baru. Ubrałem pomarańczowy t-shirt z napisem Hawaii Paradise Hot Beach Girl, białe cienkie spodnie i okulary z czarnymi szkłami. Luck wyłonił się z tłumu tańczących na parkiecie. Rozpoznał mnie. Muzyka ustała. Luck przerwał nastrój niepewności i wydobył z siebie donośny okrzyk:
- To mój przyjaciel! Wypijmy jego zdrowie! –klasnął raz w dłonie, poczym ni stąd ni zowąd pojawiły się kelnerki niosące na okrągłych tackach napełnione szampanem kieliszki równiutko ustawione obok siebie. Każdy został obsłużony. Po wzniesionym toaście podszedłem do baru i zamówiłem ulubioną whisky z lodem. Reszta zajęła się sobą i słusznie. Skutecznie dawałem do zrozumienia otoczeniu, że nie jestem w nastroju do dyskusji nie zwracając uwagi na przyjazne gesty i czułe słówka. Dotrwałem do 5 rano. Luck przesadził z drinkami o nazwie Red Sunshine o składzie: wódka, cherry brandy i wermut. Pomogłem mu dojść na górę. Ułożyłem go na dolnej pryczy i przykryłem kocem. Sam wskoczyłem pod prysznic i zaraz potem leżąc na górnym piętrze łóżka próbowałem ułożyć się do snu. Zasnąłem gdy chrapanie z dołu ustało na dobre…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz