piątek, 11 maja 2012

Dziennik Bradeniowskiego cz.2

25 kwietnia 2005
Saratoga Oaks Lodge
Saratoga CA USA

Wspominałem już raz o tym jak redagowałem teksty w redakcji Głosu Berny o nałogu alkoholowym jako chorobie mającej destruktywny wpływ na codzienne życie. Akurat tak się złożyło, że miałem okazję tu w Saratodze zaprzyjaźnić  się z Ray'em Degusti, kierownikiem warsztatu samochodowego na 14660 Big Basin Way, wielkim fanem marki Chevrolet, więc jak zobaczył mnie w Silverado LS 4WD na podjeździe, wyszedł mi na powitanie z uśmiechem na ustach przypatrując się pickupowi z uwagą. Nawet mnie zaprosił do swojego biura, gdzie wypiliśmy po lampce koniaku i zamieniliśmy ze sobą kilka ciepłych uwag o aucie, o pobycie w Saratodze, o planach. Od początku miałem przeczucie, wsłuchując się w jego barwę głosu, że facet musiał wcześniej pracować jako prezenter radiowy bądź telewizyjny. I rzeczywiście instynkt mnie nie zawiódł, bo zamiast zapytać go wprost, sam przyznałem się że mam za sobą przeszłość dziennikarską, co go zelektryzowało na tyle, że śmiech go rozładował  - Taaak? Nie możliwe. Haha Ray Degusti Saratoga Hot Country KRTY hah! - nie mógł opanować śmiechu. Praca w radio było jego pasją od początku i gdyby nie słaba wola rzucenia nałogu alkoholowego, to może by nadal pracował w zawodzie jeszcze przez długie lata. Kochał to robić. Rozmawiać z ludźmi na antenie i puszczać składanki pop country. Miejscowi go pamiętają do dziś i nie robią mu wyrzutów za niepoważne incydenty podczas nagrywania audycji. Leczył się w ośrodku terapii uzależnień w Cupertino. Wrócił po około roku, lecz nie do radia tylko do warsztatu na przyuczenie. Zaczynał od prostych rzeczy. Począwszy od zamiatania hali, wyrzucania śmieci, szkła po demontaż karoserii, wstawianie przednich szyb, wiercenie, szlifowanie, polerowanie części itd. Ktoś inny na jego miejscu rzucił by tę robotę po tygodniu. Bo za ciężko. Ale nie on. Miał silny charakter i silną wiarę. Wiedział, że opaczność boska czuwa nad nim odkąd wrócił do Saratogi po odwyku w Cupertino. Mogłem z nim jeszcze gadać długo, ale czas naglił. A Silverado czekała wizyta w lakierni. Pozdrowiłem go i wróciłem do hotelu.
Pobyt w Saratoga Oaks Lodge dobrze służył moim pobratymcom. Zastałem ich w ogrodzie przy stoliku w towarzystwie jakiejś kobiety. Paliła cienkiego papierosa. Kiedy się zjawiłem, wstała i przywitała się - Lorena O'Dell, bardzo mi miło pana poznać - odparła. - Michał Bradeniowski, mi również - powiedziałem i od razu zareagowałem - koledzy panią zaczepili? To nie ładnie z ich strony, może odprowadzę panią do apartamentu? - zapytałem. - Nie, nie trzeba. Właśnie miałam się zbierać. Moja kicia czeka aż ją nakarmię. Biedactwo. Ciao - pomachała na pożegnanie po czym zniknęła w gęstwinie ogrodu.  cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz