wtorek, 1 maja 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (39)

   W mało klarownych sytuacjach nigdy nie ufaj kobiecie. Pamiętaj na przyszłość, by nie popełniać takiego błędu, jakiego dopuścił się Michał Bradeniowski. Raz że podszedł za blisko. Dwa że stracił czujność i nagle budząc się oblała go niedopitym drinkiem. Chwila nieuwagi i puściła się pędem do pokoju, a ja ociekałem porzeczkową cieczą na twarzy. Chlapnęło mi parę kropel na koszulę. Eh, a co mi tam. Stać mnie na nową. Zdjąłem i wyrzuciłem do kosza. Z gołym torsem wkroczyłem do sypialni, gdzie spodziewałem się Rosy.
- Wybierasz się gdzieś? - spytałem, widząc jak układa i pakuje swoje rzeczy do torby podróżnej
- Tak. Do Sao Paulo. Wiesz takie miasto w Brazylii - próbowała się nabijać ze mnie, ale takim podejściem, to mogła co najwyżej muchy przeganiać, ale nie mnie. Pomyślałem, że teraz to dobry moment, żeby się ujawnić.
- Komuś musi bardzo zależeć na tobie, skoro wysyła za tobą list gończy z nagrodą 1000$ za schwytanie sprawcy. A właściwie sprawczyni. Tylko czego? Co żeś przeskrobała, powiedz - bardziej łagodnie to chyba  nie dało się tego powiedzieć. Rosa dalej pakowała się w milczeniu. - Ukradłaś cukierka ze sklepu? A może porwałaś pluszowego misia córeczce prezydenta Hiszpanii? - Wyjaśniłem jej moje wcześniejsze plany o współudziale w odnalezieniu córki. Nadal milczała i chodziła w te i we wte szukając swoich rzeczy. Chwyciłem ją mocno za nadgarstek. Jęknęła. - Posłuchaj mnie kotku. Nigdzie się nie wybierasz. Skoro cię szukają, to na granicy już znają twoją buźkę. W bajeczkę o wyjeździe do Sao Paulo może bym uwierzył gdybym miał umysł 5 latka, a nie dorosłego faceta grubo po trzydziestce. Jesteś ze mną i liczysz się z moim zdaniem. Tylko dzięki mnie możesz uniknąć kłopotów. Mam pieniądze i łeb na karku. Pomożesz mi odszukać Marjorie, jasne? - końcówkę mocno zaakcentowałem, wiedząc że dotarło do niej chociaż 'jasne'.
    Nagle usłyszałem łomot w drugim pokoju. Huk i trzask. Eksplozja! Siła uderzenia była tak ogromna że upadłem na podłogę a w ścianie dzielącej salon z sypialnią powstała wielka na 2 metry dziura. Krztusiłem się pyłem z wybuchu próbując wstać o własnych siłach. Cząsteczki pyłu zaczynały opadać swobodnie na podłogę tym samym zdolność widzenia poprawiała mi się znacznie, na tyle że mogłem dostrzec stojące na przeciw mnie kobiety. Wszystkie blondwłose, ubrane w mundur wojskowy w kolorze moro,  z przerzuconym na ramię pasem z amunicją, uzbrojone w pistolety, karabiny, czerwoną opaskę na czolę i noże. - O cholera - przekląłem na głos. Rosa też dołączyła do nich. - Ubierz coś na siebie. Pójdziesz z nimi widzieć się z córką - oznajmiła ze spokojem w głosie. A mnie zamurowało. Nie wiedziałem co mam myśleć. Byłem kompletnie wytrącony z równowagi. cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz