środa, 25 stycznia 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (22)

Przechyliłem szklankę do ust i wypiłem całą zawartość. Moje ciało przeszedł dreszcz. A to za sprawą linii melodycznej, którą doskonale znałem. Vi luz y subí Carlosa Libedinsky'ego. Usłyszałem ją po raz pierwszy będąc okolicznościowo w Oakland nad jeziorem Merrit w Californi w szkole tańca TANGO MAGDALENA. Przyglądałem się w poczekalni przez szybę na popis artystyczny czarnoskórej pary. Tańczyli tango. Bywałem tam przy najmniej raz w tygodniu a to za sprawą małej Brittany Faulinier, którą odbierałem po zajęciach z tańca.
Urocza mała blond księżniczka. Jej rodzice bardzo o nią dbali. Ustalali jej harmonogram na cały miesiąc. Poza tańcem, chodziła na śpiewanie, na francuski i hiszpańskie. Jak się na nich natknąłem? Jest w tym trochę z przypadku. Na stacji benzynowej tuż przed San Leandro na stanowej 880-ce Faulinier'om zabrakło benzyny. Już miałem wsiadać do wysłużonego Forda Crown Victoria z 1992r. kiedy nagle coś mnie ruszyło. Podszedłem do nich i zadeklarowałem pomoc. Baknot 50-dolarowy w zupełności wystarczył na zatankowanie co najmniej do połowy zbiornika. Żona pana Fauliniera popłakała się z radości. On uściskał mnie mocno z całych sił. Los tak chciał że spotkaliśmy się ponownie w niedalekiej przyszłości. W Oakland wystawiałem zbiór nowych, używanych, rzadkich książek w ksiegarni Spectator Books na 4163 Piedmont Ave. Rozpoznałem Faulinierów stojących przy kartonie z używanymi egzemplarzami. Szukali podręczników dla małej Brittany. Wymieniliśmy się telefonami, zaczęły się wspólne obiady, kolacje. I odtąd stałem się ich przyjacielem. A komu jak nie mnie mogli powierzyć odbieranie córki z zajęć pozalekcyjnych. Od tego są właśnie najbliżsi, nie obcy.
Wracając do tanga. Pierwszą rzeczą w tangu jest obejmowanie partnerki prawym ramieniem. Lewa dłoń wisi w powietrzu mniej więcej na wysokości ramienia. Partner odpowiedzialny jest za stawianie kroków. Partnerka, za podążanie za ruchem jego ciała. Tym, co jest najważniejsze w tangu, to spotkanie z drugą osobą, spotkanie i nawiązanie fizycznego, a przede wszystkim emocjonalnego kontaktu. Mężczyzna w tangu, to odwieczny łowca i zdobywca, mężczyzna dojrzały, próbujący odnaleźć w tańcu siebie i źródło swojej prawdziwej męskości. Kobieta w tangu uwodzi i kusi…Choć poddaje się całkowicie prowadzeniu mężczyzny, to ona jest tutaj na pierwszym miejscu, to dla niej jest ten taniec. Ona czaruje, rozpala zmysły i przekazuje gestami wszystkim dookoła „Patrzcie i podziwiajcie, jaka jestem piękna …”.
Dodając do tego muzykę, wychodzi coś wzniosłego, pięknego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz