czwartek, 30 czerwca 2011

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi..(4)

O godzinie 8 p.m. zjawiłem się przed wejściem do restauracji hotelu Los Gatos Lodge.
- Dobry wieczór – przywitał mnie ze szczerym uśmiechem Jerry . Zająłem miejsce na hokerze bliżej okna. Barman energicznym ruchem ręki wyjął spod lady czystą szklankę o znanym mi kształcie, wrzucił dwie kostki lodu i odwrócił się by sięgnąć po butelkę whisky.
- Hej Jerry – odparłem z obojętnością w głosie.
- Panie Michale, widzę że nie jest Pan dziś w dobrym humorze. Czy coś się stało? – zapytał ciepło barman.
- Jakbyś zgadł. Dzwoniła moja była żona Joanna Cisowska. Pokłóciliśmy znowu o to samo- Zrobiłem pauzę by sięgnąć po już pełną szklankę i - O pieniądze. Ma problemy finansowe ze spłatą kredytów. Zażądała 50 tysięcy złotych tak po prostu. Nie wiem jak to mogło się stać. Po przylocie z Warszawy do Los Angeles pracowałem w kilku redakcjach pisząc różne opowiadania, felietony i wierszyki. Część pensji wysyłałem na konto bankowe żony. Uznałem, że taki gest zrekompensuje 2 lata bądź co bądź udanego małżeństwa. – barman słuchał z uwagą wpatrując się we mnie jak w książkę, która fascynowała go z każdym słowem coraz bardziej. - Wydzierała się do słuchawki jakby jej ktoś wsadził kolec w dupę – zaśmiałem się głośno. – W takich chwilach żałuję, że się ożeniłem. Wyobrażam sobie co by było gdybyśmy mieli dziecko. Joanna zapewne zadłużyłaby i je na podobną kwotę. Masakra. – wziąłem głęboki oddech i wypuszczając powietrze z płuc powiedziałem z uśmiechem – Dobrze, że dzieli mnie tysiące kilometrów od tej jędzy. Sama sobie winna. Niech teraz wypije sobie to piwo, które sobie naważyła – skończyłem.
- Proszę spojrzeć na mnie. Jestem kawalerem. Nie potrzebuje kobiety na całe życie. Płeć piękna zaszczyca codziennie swoją obecnością mój lokal. Uwielbiam je za to jak uroczo się prezentują w ekstrawaganckich kreacjach , jak pachną drogimi perfumami od Armatniego czy Diora, jak rzucają seksowne spojrzenia w moja stronę by zwrócić moją uwagę. Już się przyzwyczaiłem do takiego życia i jak na razie nie chcę nic zmieniać. Ale zostawmy sprawy damsko męskie na boku. Zdaje mi się, że coś mi Pan obiecał. Miał Pan dokończyć swoja historię. A więc zamieniam się w słuch. Tylko doleje Panu whisky, bo widzę, że już pusta szklanka. Ale Pan dziś spragniony - zaśmiał się głośno - Jak tak dalej pójdzie opróżni mi Pan wszystkie zapasy – ostatnie zdanie wywołało u mnie uśmiech od ucha do ucha.
- Tak Jerry, musisz koniecznie zadzwonić po dostawę towaru, bo na tak długą historię jedna butelka Ballantines’a to stanowczo za mało – odparłem.
- Dobrze. Da się to jakoś załatwiać. Lecz proszę mnie nie trzymać w niepewności. Jestem ciekaw co się działo dalej, po tym jak znalazł się pan u progu drzwi wejściowych do bazyliki – wziąłem solidny łyk świeżo nalanej whisky i zacząłem opowiadać dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz