czwartek, 14 czerwca 2012

Chciałbym opowiedzieć swoje życie kelnerowi (45)

Kara porządkowa za zakłócanie obrad sądu to trochę przegięcie. Tym bardziej że nic złego nie zrobiłem, prawda? Wręcz powinni się pochylić nad losem biednego człowieka, pokrzywdzonego przez życie. Tak sobie siedziałem w celi i rozmyślałem i doszedłem do wniosku, ze warto by było przywołać dalszy ciąg zdarzeń podczas pobytu w Saratodze CA wraz z moimi towarzyszami podróży. Prywatne dochodzenie, jakie podjąłem wraz z Degusti'm rozwiało wszelkie wcześniejsze spekulacje. Parę wykonanych telefonów do zaufanych ludzi i  Jorgen Fergusson przestał być znany tylko z imienia i nazwiska. Był udziałowcem w firmie jubilerskiej Royal&GOneB z siedzibą w San Jose i kierownikiem sieci punków sprzedaży markowej biżuterii  rozsianych po zachodnim wybrzeżu Californii. San Diego, Long Beach, Fresno, San Jose, Modesto i Sacramento. Handel świecidełkami? Póki co miał alibi i świetnie się maskował, natomiast wierzyłem, że kiedyś go zdemaskujmy. Bo w końcu co miało się nie udać. Tylko wyczekać odpowiedni moment i zaatakować jak drapieżnik z ukrycia. Proste. Ford Mustang GT, którym tak dumnie przemierza amerykańskie bezdroża, w rzeczywistości nie był jego własnością, lecz jego matki Alisse Clayton- Fergusson. Dziwi fakt, że ktoś tak wysoko postawiony i zarabiający krocie robił naprawy w nieautoryzowanym warsztacie i to na dodatek w Saratodze zamiast w San Jose. Auto nie było drogie w eksploatacji, jednak coś musiało wisieć w powietrzu i musiał być jakiś powód, dla którego Jorgen zatrzymuje się na przegląd u Degustiego. Wieczorem podczas kolacji oznajmiłem, że chce wrócić do San Jose. Mam zmarnować kolejny tydzień uziemiony w hotelu i dowiadując się informacji z drugiej ręki. O nie. Mogę pojechać nawet sam, jeśli wam tak dobrze ze sobą. Ja już podjąłem decyzję. Jadę - pastor zajadał się grillowaną kiełbaską, młodymi ziemniaczkami i popijał czerwonym winem. Giuseppe miał wciąż ten sam wyraz twarzy i ani nie mrugnął tylko gapił się na przeciwległy stolik, przy którym siedziała młoda kobieta o ciemnej karnacji skóry. Latynoska. Nie będę tego dalej komentował. Aa kocur Bertocello obgryzał reszki pod stołem. Żegnam was, przyjaciele. Arrivederci! Obróciłem się na pięcie i udałem się do recepcji. Zostawiłem klucze do pokoju. Podziękowałem za gościnę i wyskoczyłem na plac przed głównym wejściem do hotelu, gdzie stał mój Silverado. I w tym momencie film się urwał i wróciła znowu sala sądowa, jednak już bez publiki tylko sam na sam z sędziną o sarnich oczach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz