Usiedliśmy w rogu przy stoliku nakrytym białym obrusem gdzie z góry padał strumień światła od wiszącej lampy okrytej foremnym kloszem. Jak na porę lunchu to trochę pusto w tym lokalu - pomyślałem z niepokojem. Jak na prawdziwego dżentelmena przystało odsunąłem Rosie krzesło od stolika. Usiadła. Ja, naprzeciwko, opierając ramiona na obrusie złączając dłonie w geście modlitwy. Rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie. Próbowałem puścić jej oko, lecz efekt wyszedł przeciwny do zamierzonego. Spojrzenie zwróciła na młodego kelnera który ewidentnie ukrywał sie za filarem. Czekał na sygnał, na bodziec do działania.
- ¿Que quiere a tomar? - spytał uprzejmie - ja natomiast nie miałem pojęcia o czym on mówi.
-Dos tazas de café macchiato y la cuenta de una vez , por favor *- odpowiedziała Rosa. Wyłapałem pojedyncze słowa domyślając się że chodzi m.in. o cafe macchiato, tasas, kłenta,bez, por fawor, które nie miały wspólnego mianownika, tyle co mogłem sobie transformować na tasak, klienta, bez, por i faworki. - Wydajesz się być spięty - roześmiała się na głos, aż obsługa za barem odwróciła się w naszym kierunku. - rzeczywiście, czułem się trochę nieswojo dając się zmanipulować kobiecie, nie do końca znając jej zamiary.
Na dole mleko, po środku espresso, na górze piana. Tyle można stwierdzić obserwując to, co nam podano. Cafe macchiato, proszę pana. - myśli krążyły chaotycznie jak podniecone plemniki. myślałem że eksploduję. Serio. Miałem dość traktowania mnie po macoszemu.
I eksplodowałem. Wstałem gwałtownie z krzesła chwytając za obrus który w oka mgnieniu poszybował w powietrzu razem z filiżankami cafe macchiato które rozbryzgały się o posadzkę z trzaskiem. Rosa krzyknęła z pretensjami, a ja nie tracąc ani chwili wyciągnąłem ze spodni KOLTERA RMG-19, przeładowałem i wymierzyłem w jej kierunku. Nakazałem jej unieść ręce wysoko nad głową i odwrócić się do ściany. Wykorzystałem chwilę nieuwagi by chwycić ją mocno za nadgarstek równocześnie lufą kłując ją w prawy bok pleców. -Ała - pisnęła z bólu - Cicho! - warknąłem. Szczęśliwie dla mnie obsługa restauracji nie widziała gdy wyjmowałem broń. Zakrywałem ją z lewej strony kurtką. Rzuciłem 50 Euro i wyprowadziłem ją na zewnątrz.
* tłum. -Co państwo zamawiają? Dwie filiżanki cafe macchiato i rachunek od razu, poproszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz