- I co mój tygrysek robi w kuchni, chowa się przede mną? - zapytała rozbawionym głosem Rosa Jimenez Cano. Znowu to robiliśmy. Zaraz po śniadaniu taka naszła ją chcica, że nie mogłem odmówić jej seksu. Nie dałem poznać po sobie odmiennego nastroju. Miałem ochotę powiedzieć jej o wszystkim, ale wolałem nie robić sobie wrogów zważywszy że była mi potrzebna do realizacji planu odnalezienia Marjorie.
- Tak żabko, tośmy sobie pobrykali, nie czas teraz na chwilę odpoczynku przy orzeźwiającym drinku? - nadal miała dobry humor. Podeszła do blatu kuchennego, chwyciła szklankę napełnioną do połowy mieszaniną soków i wódką a następnie uchyliła do ust i wzięła łyk przechylając głowę do tyłu zamykając przy tym oczy.
- Mmm, tego mi było trzeba - miała minę rozmarzonej nastolatki z uwielbieniem patrząca na mnie jak na przystojniaka z tych babskich gazet ( no wiecie jakich, jak nie wiecie to się spytajcie koleżanek, gdzieś tam chowają pod łóżkiem stare egzemplarze), wypacykowanego, ulizanego, z makijażem, wydepilowanego. Niby ja miałbym być tym kimś? Wolne żarty. Zauważyłem, że dotąd Rosa była mało rozmowna. To ja tutaj się produkowałem od samego początku by umilić czas pani redaktor, naopowiadałem jej mnóstwo interesujących wątków ze swojego życia, a ona co? Tyle że wiem kim jest z zawodu i wszystko wskazuje na to że jest nimfomanką :) Wzięła drinka i usiadła na jasnej skórzanej sofę w salonie. Uczyniłem to samo. Jednak fotel w podobnym odcieniu co reszta mebli bardziej przypadł mi do gustu. Zaproponowałem szczerą rozmowę. Zgodziła się. - O czym chcesz ze mną porozmawiać, najdroższy? - zapytała z wdziękiem. - O tobie, o twoim życiu, o wszystkim co ciebie dotyczy - odparłem z powagą. Minęła chwila, może dwie po czym zemdlała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz