środa, 30 stycznia 2013

Michał Bradeniowski returns

    Mieć przed sobą białą ścianę, idealnie białą bez cienia od lampy, tak białą jak arktyczne śniegi i misie polarne razem wzięte, do projekcji myśli, do wyobrażania sobie czegoś, co za godzinę stanie się przeszłością, a to co będzie przedstawiać, nazwę to wartością.
    2002 Gdynia. Róg ulic Pułaskiego i Waszyngtona. Na skraju wybrzeża jeszcze do niedawna mieściła się prywatna posesja zasłużonego mieszkańca Gdyni, Michała, wsławionego w walkach o obronę i niepodległość miasta przeciwko rozbestwionym najeźdźcom ze wschodu. Rosyjskie hordy nawiedzały co roku nadmorskie porty, rabując je z sieci, kutrów, odzieży, o połowach nie wspomnę. Mimo, że od tamtych wydarzeń minęło już pół wieku, pamięć o dzielnym Michale przetrwała po dziś dzień.
Wielu opłakiwało jego przymusową zsyłkę na zachód, na katorżnicze roboty do Ameryki. Tłum się zebrał wielki w porcie, gdy pod eskortą wojska wprowadzano na pokład Bohatera Gdyni. Płacze, żale, krzyki, lamenty nie miały końca. Tak mnie żegnali, a gdy przybyłem nikt mnie nie uściskał, nikt nie ucałował..
Teraz gdy tu stoję w miejscu gdzie przelewano krew moich bliskich, myślę tylko o jednym - o zemście. 
Na mojej liście do odstrzału znalazło się parę nazwisk - i rosyjsko i polsko brzmiących. Bukariewicz, Przybyszewski, Wolański, Firgalov, Chyrkof.. Każdemu przewiduję pewną śmierć, a że zbliża się krajowe posiedzenie rady, to wyśmienita okazja żeby się przypomnieć. M.B returns c.d.n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz